Tragiczny wypadek z udziałem polskich piłkarzy. Dwie osoby nie żyją
Tragiczny wypadek busa z młodymi piłkarzami Alitu Ożarów na pokładzie. Dwie osoby nie żyją, wiele jest rannych.
We wczesne sobotnie popołudnie juniorzy Alitu Ożarów zmierzyli się z KKP Koroną w Świętokrzyskiej Lidze Juniorów Starszych. Skończyło się 1:4, jednak rezultat nie jest w tej chwili najważniejszy.
Podczas podróży powrotnej z Kielc bus z piłkarzami uległ strasznemu wypadkowi w miejscowości Lechów. Z niewyjaśnionych przyczyn kierowca pojazdu zjechał na przeciwny pas. Uderzył w drzewo.
Busem podróżowało 19 osób: 65-letni kierowca busa, 43-letni opiekun grupy oraz 17 zawodników. Pierwszy z mężczyzn zginął na miejscu, natomiast drugi zmarł po przewiezieniu do szpitala.
Na miejscu zdarzenia lądowały łącznie cztery śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Szybko dotarło tam również dziesięć zastępów straży pożarnej, jak również kilkanaście karetek!
Poszkodowani są w wieku od 16 do 18 lat. Wielu z nich trafiło do szpitala, gdzie pozostaną na obserwacji - ich życiu nie zagraża jednak niebezpieczeństwo. Część zawodników wróciła już do domów.
Prezes Alitu Ożarów Grzegorz Witek skomentował zdarzenie na gorąco. W rozmowie z WP SportoweFakty wyznał, że wybitną postawą wykazał się trener, który uratował życie swych podopiecznych.
- Według tych trzech chłopców w wieku 17-18 lat, na to wygląda, że kierowca zasłabł i jechał prosto na drzewo. Gdyby nie trener, który kierownicę złapał i przekręcił, to uderzyliby centralnie w to drzewo - poinformował działacz.
- Jak twierdzą chłopcy, wszyscy prawdopodobnie by zginęli. Trener był na siedzeniu obok kierowcy jako opiekun. Rzucił się odbijać kierownicę, co mu się udało. To zasługa trenera, bo byłoby niesamowite nieszczęście - ocenił.
Aktualnie w Lechowie pracują policjanci ustalający dokładny przebieg zdarzenia. Wstępnie wykluczono, żeby brały w nim udział inne pojazdy.