Tomasz Ćwiąkała zabrał głos ws. afery dot. Michniewicza. Dziennikarz stawia sprawę jasno. "Nie wytłumaczy się"
Tomasz Ćwiąkała odniósł się do najnowszego tekstu Szymona Jadczaka, który rzuca nowe światło na sprawę Czesława Michniewicza. Ceniony dziennikarz nie ma wątpliwości - twierdzi, że selekcjoner reprezentacji Polski nie obroni się już słabą pamięcią.
W poniedziałek portal "Wirtualna Polska" opublikował kolejny tekst dotyczący Czesława Michniewicza. Był on pokłosiem działania Szymona Jadczaka, który dotarł do akt sądowych zawierających opisy sprawy selekcjonera reprezentacji Polski.
Według ustaleń dziennikarza, obecny trener "Biało-Czerwony" nie może zaprzeczyć swojej współpracy z piłkarską mafią. Michniewicz miał regularnie dzwonić na numer do obstawiania meczów.
Jadczak twierdzi, że selekcjoner regularnie inicjował kontakty z Ryszardem Forbrichem, ps. "Fryzjer". Panowie mieli łącznie rozmawiać przez 27 godzin, a więcej na ten temat przeczytacie TUTAJ.
Doniesienia "Wirtualnej Polski" nie przeszły bez echa. Sprawę skomentował między innymi Zbigniew Boniek oraz Tomasz Ćwiąkała, który jako nieliczny z polskich dziennikarzy postanowił zabrać głos. Według niego dotychczasowa linia obrony Czesława Michniewicza jest niewiarygodna.
- Po pokazaniu całego kontekstu przez Szymona Jadczaka nie wytłumaczy się trener Michniewicz kiepską pamięcią. Liczba wykonanych połączeń, historia całej relacji, kontekst i działanie prokuratury. Piszę to z bólem serca, bo lubię go i uważam za bardzo dobrego trenera, ale czuję duży niesmak - napisał na Twitterze.
- Naprawdę chciałbym, żeby wytłumaczył całą historię w sposób wiarygodny i żeby dalej funkcjonował jako trener w naszej piłce, bo jest dużą wartością dodaną. Ale do tego potrzebne jest coś więcej niż "nie pamiętam, o czym rozmawialiśmy" - dodał ceniony dziennikarz.
- Teraz pewnie zostanę przerzucony z worka "znajomi" do worka "wrogowie", bo wielu patrzy jednowymiarowo, a rzeczywistość nie jest czarnobiała. Naprawdę chciałbym usłyszeć wiarygodne tłumaczenia, żeby Michniewicz pozostał selekcjonerem kadry i pracował w spokoju - podsumował Tomasz Ćwiąkała.
Selekcjoner dopytywany o szczegóły połączeń z "Fryzjerem" zasłania się tym, że ich nie pamięta. Twierdzi, że nie wiedział, do czego Forbrich wykorzystywał konkretne numery telefonów. Wielokrotnie zarzekał się, że nie złamał prawa.