"To szukanie haków na Cezarego Kuleszę". Szokująca opinia byłego reprezentanta Polski po aferze ze Stasiakiem
Wciąż nie milkną echa afery związanej z Mirosławem Stasiakiem. Sytuację skomentował Sławomir Majak, były reprezentant Polski, który udzielił wywiadu Mariuszowi Rajkowi z "Przeglądu Sportowego".
Cała sprawa rozpoczęła się po niespodziewanej porażce reprezentacji Polski. Podopieczni Fernando Santosa niespodziewanie ulegli Mołdawii 2:3.
Później Szymon Jadczak z "Wirtualnej Polski" ujawnił, że Mirosław Stasiak wracał z Kiszyniowa tym samym samolotem, co kadrowicze. Obecność osoby skazanej za korupcję w gronie pasażerów wzbudziła ogromne kontrowersje.
Według oficjalnej wersji Stasiak został zaproszony przez firmę Inszury.pl. Najmocniej ucierpiał jednak wizerunek Polskiego Związku Piłki Nożnej, który nie dopilnował listy gości.
- Jeśli chodzi o te sprawy organizacyjne, to zawsze zdarzały się jakieś historie obok. Być może sprawa z Mirosławem Stasiakiem została za bardzo rozdmuchana. Ja go akurat bardzo dobrze znam, mieszkamy niedaleko siebie. Być może nie powinien lecieć z delegacją PZPN, ale w moim odczuciu zostało to za bardzo nagłośnione. Moim prywatnym zdaniem jest to walka o władzę i stołki oraz szukanie haków na Cezarego Kuleszę - powiedział Sławomir Majak w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Mariusz Rajek zapytał również 54-latka o jego problemy z prawem. W przeszłości Majak został skazany w zawieszeniu za udział w aferze korupcyjnej.
- Ja ten temat już w swoim życiu zamknąłem. Minęło tyle lat, że wracanie do tego chyba nie ma większego sensu. Osoby skazane przed laty za aferę korupcyjną odpokutowały już swoje winy, a odnoszę wrażenie, że największymi moralizatorami są ci, którzy robili podobne rzeczy, ale w czasach, gdy korupcja w sporcie nie miała jeszcze żadnego paragrafu. Ludzie, którzy znają tamte czasy wiedzą, że wtedy w polskiej piłce nie dało się inaczej funkcjonować, ktoś stworzył taki system. Może to potwierdzić mnóstwo znanych osób ze środowiska - dodał Majak.