"To są te manipulacje". Kulesza wyjaśnia aferę Stasiaka. Ma pretensje do mediów
Cezary Kulesza kolejny raz wrócił do afery Mirosława Stasiaka. Jego zdaniem dochodziło w niej do medialnych manipulacji.
Choć od meczu Polski z Mołdawią w eliminacjach Euro 2024 minął już ponad miesiąc, to opinia publiczna wciąż żyje tym, co stało się w Kiszyniowie. Nie chodzi tylko o porażkę biało-czerwonych, ale też - a może przede wszystkim - obecność Mirosława Stasiaka w samolocie z reprezentacją i delegacją PZPN. Chodzi w końcu o działacza, który został skazany za ustawienie lub próbę ustawienia ponad 40 meczów.
Kulesza odcina się od Stasiaka. Prezes PZPN twierdzi, że zna go słabo. Oficjalnie biznesmena na mecz zaprosiła firma Inszury.pl.
- Sprawa w którymś momencie zaczęła być już sztucznie nakręcana. Przykładem jest historia z obecnością pana Stasiaka na murawie stadionu w Kiszyniowie. Pojawił się na boisku godzinę po meczu. Wtedy chodziło tam już bardzo dużo osób. W Mołdawii kibicie po zwycięstwie nad nami zorganizowali prawdziwe święto narodowe. Nigdy w historii nie pokonali Polski i nie mieli zwycięstwa w takim meczu. Zapanowała euforia. Ten stadion nie miał też zabezpieczeń takich jak np. są na naszych obiektach. Później jeden z redaktorów powiedział, że Stasiak był na boisku i miał przy sobie akredytację PZPN. To się rozniosło, ale dowodów żadnych pan redaktor nie pokazał. Tymczasem, prawda była taka, że takiej akredytacji nie mógł mieć, bo ze ścisłego kierownictwa miałem ją ja i sekretarz Łukasz Wachowski - stwierdził Kulesza w rozmowie ze "Sport.pl".
Jego zdaniem przedstawiona historia jest dowodem złych intencji mediów. Kulesza utrzymuje, że jest przez nie traktowany niesprawiedliwie.
- To są właśnie te manipulacje. Ktoś rzuca hasło: miał prawdopodobnie akredytację PZPN. Następni ludzie zaczynają do tego dorabiać swoje teorie. I co się dzieje? Nasi kibice są wrogo nastawiani przeciwko federacji. Bo PZPN go zabrał, bo PZPN dał mu akredytację. Jeśli jeden redaktor z drugim tak piszą, to dlaczego teraz nie pokażą mi dowodu? A jeśli go nie mają, to dlaczego nie wyjdą i nie przeproszą? Nie mnie, ale tych ludzi, których wprowadził w błąd - podkreśla Kulesza.
PZPN ma wprowadzić nową politykę związaną weryfikacji gości sponsorów Polskiego Związku Piłki Nożnej.
- Zgadzam się, że sprawa korupcji jest poważna i dla skazanych nie ma miejsca w piłce. Po tej sytuacji zamierzamy wdrożyć procedury weryfikacji nie tylko przy lotach kadry. Co do pana Stasiaka, nie sprawdzałem wcześniej, ile miał zarzutów - podsumował Kulesza.