"To doprowadzi do bankructwa!". Tak Infantino przejął władzę w FIFA. "Pieniądze płynęły szerokim strumieniem"
Mundiale w Katarze i w Rosji budziły, budzą i będą budzić wiele emocji. Niestety, często negatywnych. Jak to się stało, że mistrzostwa świata w 2022 rozgrywane są w kraju, który ma niewiele wspólnego z piłką nożną?
- Nie jestem zainteresowany kolejnym mundialem. To nie są dla mnie prawdziwe mistrzostwa świata. Katar nie jest krajem piłki nożnej. W rzeczywistości nie ma tam żadnego potencjału. Tam nic nie ma. Myślę, że chodzi o pieniądze. Przy budowie stadionów zginęły tysiące ludzi - mówił Eric Cantona.
Afera FIFA rozpoczęła się w 2015 roku, kiedy w Zurychu zatrzymano grupę działaczy, którym zarzucono przyjęcie korzyści finansowych w zamian za oddanie głosów na gospodarzy turniejów oraz podpisywanie umów z nabywcami praw telewizyjnych.
- Kiedy ogląda się tylko to, co na boisku, wszystko wygląda pięknie. Gorzej, gdy zwinie się ten pomalowany na zielono dywan i zajrzy pod spód. Tam jest już tylko brud. Pieniądze, przekręty, najgorsze żądze - a wszystko to w imię piękna futbolu. Wstrząsająca książka - dodaje Michał Kołodziejczyk, dyrektor redakcji sportowej “Canal+”.
Dziennikarz śledczy Ken Bensinger wyrusza w podróż do mrocznego serca FIFA, przedstawiając osoby rządzące w FIFA od zupełnie innej strony. W tej historii znajdziemy wszystko: władzę, zdradę, zemstę, gwiazdy sportu, prostytutki, korupcję, seks i absurdalnie wielkie pieniądze, a tłem wydarzeń jest egzotyczny krajobraz rozciągający się od karaibskich plaż po zniszczone słońcem ulice Dohy w Katarze. To dzika, zadziorna, porywająca opowieść z elementami czarnego humoru, która łączy dziennikarstwo na światowym poziomie z tempem thrillera.
Książka “Red Card” jest dostępna TUTAJ.
Materiał powstał przy współpracy z wydawnictwem SQN.
Fragment książki:
W dniu majowych zatrzymań w Baur au Lac Blatter zadzwonił do ministra obrony narodowej Szwajcarii, którego znał osobiście. Usłyszał od niego, że Federalny Departament Sprawiedliwości i Policji nie poinformował żadnego z członków rządu o planowanej akcji. Wszystko zostało utrzymane w całkowitej tajemnicy. Blatter mówił potem, że jego zdaniem świadczy to o tym, że całe to dochodzenie stanowi rozbudowaną formę odwetu Amerykanów, którzy nie potrafili pogodzić się z faktem, że nie przyznano im organizacji finałów mistrzostw świata w 2022 roku. Innymi słowy, całe śledztwo w sprawie korupcji w piłce nożnej miało wynikać wyłącznie z urażonych ambicji. - Gdyby wtedy wygrali, dzisiaj tego wszystkiego by nie było - stwierdził gniewnym głosem.
Na Hallenstadion na podium wyszedł przedostatni z kandydatów, Gianni Infantino, mężczyzna z dużą łysą głową i grubymi czarnymi brwiami. Od razu zaczął popisywać się zdolnościami językowymi, bo najpierw przemawiał po angielsku, a następnie po włosku, niemiecku, w szwajcarskim niemieckim, po francusku, hiszpańsku i wreszcie po portugalsku.
- Przed pięcioma miesiącami nawet nie rozważałem kandydowania - stwierdził Infantino, wracając do angielskiego - ale w ostatnim czasie sporo się zmieniło. - FIFA znalazła się w kryzysie - mówił dalej. - Mam dość odwagi, by wziąć na siebie odpowiedzialność i zacząć robić to, co jest dobre dla piłki i dobre dla FIFA.
Infantino prowadził szeroko zakrojoną kampanię w Afryce i Ameryce Łacińskiej, opowiadając o przejrzystości i reformach, choć podstawowym punktem jego programu wyborczego były pieniądze. Wielokrotnie obiecywał zwiększyć do pięciu milionów dolarów środki dystrybuowane co cztery lata pomiędzy wszystkie 209 kraje należące do FIFA. Była to kwota ponad dwa i pół raza większa od tego, ile federacje dostawały do tej pory. Do tego Infantino obiecywał dodatkowy milion dolarów dla uboższych krajów na pokrycie kosztów podróży, 40 milionów dolarów dla każdej konfederacji z przeznaczeniem na projekty infrastrukturalne, do podziału między kraje członkowskie, cztery miliony dolarów na turnieje młodzieżowe. Deklarował też powiększenie finałów mistrzostw świata do 40 krajów (z dotychczasowych 32), a to oznaczało, że co cztery lata osiem kolejnych państw mogło liczyć na duży zastrzyk gotówki.
Szejk Salman krytycznie odnosił się do planów Infantino, twierdząc, że doprowadziłyby FIFA do “bankructwa”. W związku z zatrzymaniami szereg dotychczasowych sponsorów zerwało umowy z federacją, w tym takie firmy jak Sony, Johnson & Johnson czy Emirates Air.
Gwałtownie wzrosły za to koszty obsługi prawnej. Szwajcarska organizacja non profit miała wkrótce ogłosić stratę za 2015 rok na poziomie 122 milionów dolarów. Później wyszło zaś na jaw, że w tym samym roku FIFA wypłaciła Blatterowi 3,76 miliona dolarów.
Salman również składał obietnice finansowe, ale znacznie skromniejsze, czyli - jak sam je nazywał - realistyczne. Niestety kandydat z Bahrajnu najwyraźniej nie rozumiał, o co w tym wszystkim chodzi.
Program wyborczy Infantino był podanym wprost i w żadne sposób niezawoalowanym programem sponsoringu. W każdym kolejnym języku, w którym przemawiał, proponował ni mniej, ni więcej tylko kupowanie głosów ze środków niesamowicie wydajnej machiny do generowania pieniędzy, jaką był ten najpopularniejszy na świecie sport. Przed nim to samo robił Blatter, a jeszcze wcześniej Havelange.
Zysk rozumieli wszyscy, bez względu na język, jakim mówili. Pomimo wszystkich skandali i obietnic reform w organizacji rządzącej światową piłką naczelną zasadą pozostawał finansowy koniunkturalizm.
- Pieniądze FIFA to wasze pieniądze - grzmiał Infantino, wywołując duży aplauz i pochlebne okrzyki na sali.
Samo głosowanie odbywało się według koszmarnie powolnej procedury. Kolejni delegaci przechodzili piechotą przez całą dużą arenę do budek do głosowania, zatrzymując się po drodze i ucinając sobie towarzyskie pogawędki z innymi. W pierwszej rundzie głosowań żaden z kandydatów nie uzyskał bezwzględnej większości, więc zarządzono drugą turę. Wszystko zaczęło się od nowa. Ten akt demokracji trwał niemal cztery bite godziny, więc dla zabicia części tego czasu Blatter i jego córka wsiedli do mercedesa klasy S, nadal nieodpłatnie zapewnianego im przez FIFA, i udali się na lunch do restauracji Sonnenberg.
Ostatecznie, wynikiem 115 głosów do 85, wygrała wizja Infantino, w której pieniądze płynęły szerokim strumieniem ze szwajcarskich gór do krajów członkowskich.
Infantino miał 45 lat, był więc zdecydowanie młodszy od wszystkich poprzedników. Z miejsca obiecał głębokie zmiany i zaczął kreować się na lidera nowego typu, wystąpił nawet w meczu pokazowym, który zorganizował w poniedziałek po wyborach. W zimnie i padającym śniegu wyszedł na murawę w towarzystwie emerytowanych gwiazd piłki nożnej. Naprawdę ciężko było jednak nie dostrzec, jak wiele łączyło go z Blatterem.
Obaj byli mówiącymi w kilku językach Szwajcarami, obaj stawiali na mikrozarządzanie organizacjami, którymi przyszło im kierować. Wcześniej pełnili obowiązki sekretarza generalnego. Obaj wychowali się w Valais, odległym górskim regionie Szwajcarii. Blatter pochodził z małej wioski Visp, a Infantino z położonej nad Renem miejscowości Brig. Oba miejsca leżały zaledwie dziesięć kilometrów od siebie.
Tuż przed wyjazdem na lunch Blatter rzucił jeszcze okiem na tablet i zobaczył powolną procesję delegatów oddających głosy, a następnie pokręcił łysiejącą głową.
- Nie mogę być sumieniem tych wszystkich ludzi - stwierdził, żeby po chwili dodać: - Cieszę się, że to koniec mojej prezydentury.