To byłby karny warty miliony. Sędzia rozpalił Trójmiasto, wielka kontrowersja w derbach [WIDEO]

To byłby karny warty miliony. Sędzia rozpalił Trójmiasto, wielka kontrowersja w derbach [WIDEO]
screen polsat
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot20 May 2024 · 00:57
Nie milkną echa tego, co działo się w ostatniej akcji niedzielnego meczu Lechii z Arką. Mimo analizy VAR Tomasz Kwiatkowski nie podyktował rzutu karnego dla gości z Gdyni. Sytuacja wzbudza duże kontrowersje.
To była ostatnia minuta Derbów Trójmiasta na szczycie Fortuna 1 Ligi. Arka Gdynia przegrywała w Gdańsku 1:2 i rzutem na taśmę próbowała strzelić wyrównującego gola, który dałby jej awans do Ekstraklasy.
Dalsza część tekstu pod wideo
Gdynianie mieli rzut wolny w okolicach koła środkowego. Po wznowieniu gry piłka finalnie spadła do stojącego w polu karnym kapitana Arki Przemysława Stolca. Ten ją przyjął, po czym po kontakcie z Tomasem Bobcekiem padł na murawę.
Sędzia Tomasz Kwiatkowski błyskawicznie zareagował i ukarał Stolca żołtą kartką za rzekome "padolino". VAR wezwał jednak arbitra, by sprawdził tę sytuację na monitorze.
Po długiej analizie Kwiatkowski nie zmienił swojej decyzji, nie podyktował karnego i zakończył spotkanie.
Sytuacja wzbudza duże kontrowersje, widać bowiem, że kontakt między zawodnikami nastąpił, a zawodnik Lechii trafił w nogę piłkarza Arki. To nie przekonało jednak arbitra do wskazania na "wapno".
Na pomeczowej konferencji całe zajście skomentował trener Arki, Wojciech Łobodziński, który przyznał, że jego zdaniem był to ewidentny rzut karny. Dodał też, że sędzia Kwiatkowski miał tłumaczyć się argumentacją, że Stolc po kontakcie z rywalem zrobił jeszcze krok i dopiero upadł na boisko.
Gdyby Arka otrzymała rzut karny, byłaby to "jedenastka" na wagę milionów złotych, które można zarobić za grę w Ekstraklasie. Na ten moment gdynianie nie są jednak pewni awansu. Awansują, jeśli w ostatniej kolejce nie przegrają u siebie z goniącym ich GKS-em Katowice.

Przeczytaj również