"Ten mecz był trochę szalony. Gdyby ktoś powiedział mi, że strzelimy trzy bramki na wyjeździe, ale nie wygramy meczu, to bym mu nie uwierzył"

- Ten mecz był trochę szalony. Gdyby ktoś powiedział mi, że strzelimy trzy bramki na wyjeździe, ale nie wygramy meczu, to bym mu nie uwierzył. Wczoraj sytuacja była inna - przyznał po poniedziałkowym spotkaniu bramkarz Białej Gwiazdy, Michał Buchalik, który po raz trzeci w tym sezonie dał pokonać się trzy razy.
Wiślacy trzykrotnie prowadzili, jednak uparte Słoniki za każdym razem były w stanie wyrównać wynik meczu. - Szkoda, że nie strzeliliśmy bramki dającej nam większą przewagę, a mogliśmy to zrobić na 3:1 i 4:2. Nasze niewykorzystane szanse tylko napędzały Bruk-Bet - żałował 28-letni golkiper.
Poproszony o krótką ocenę przebiegu spotkania, „Buchal” odparł: - Dobrze wykonany rożny, strzał z krótkiego rogu - i 3:3 stało się faktem. Musimy na spokojnie przeanalizować nasze błędy, bo na gorąco trudno oceniać, czego zabrakło do utrzymania korzystnego rezultatu. Może rzeczywiście za bardzo się cofnęliśmy. Wcześniej utrzymywaliśmy się przy piłce i rywale nie mogli nam tak bardzo zagrozić. Dziś dostaliśmy więcej goli niż w ostatnich sześciu meczach - taki mecz się trafił, nie ma na to recepty.
Jedną z bramek dla Bruk-Betu strzelił po rzucie karnym Łukasz Piątek, Buchalik wyczuł piłkarza gospodarzy, ale nie zdołał odbić futbolówki. - Szkoda tego karnego, dawno nie udało mi się obronić żadnego, a tym razem było bardzo blisko. Gdyby moja interwencja była skuteczna, ten mecz potoczyć mógł się zupełnie inaczej - zauważył bramkarz Białej Gwiazdy.
Przed Wiślakami mecz u siebie z Górnikiem Zabrze. Walka z liderem Ekstraklasy będzie typowym pojedynkiem o sześć punktów. - Od wtorku najważniejsza jest operacja Górnik i walka o to, by doskoczyć do ścisłej czołówki - deklarował Buchalik.