Taras Romanczuk bije się w piersi za wyniki Jagiellonii Białystok. "Liczny i tabele są bezlitosne"

Taras Romanczuk bije się w piersi za wyniki Jagiellonii Białystok. "Liczny i tabele są bezlitosne"
Dziurek / shutterstock.com
Jagiellonia Białystok po półmetku sezonu zajmuje dopiero 11. miejsce w PKO Ekstraklasie. Niedawno ekipa z Podlasia znów zmieniła trenera. Taras Romanczuk ma nadzieję na to, że wiosną "Jaga" będzie prezentować się zdecydowanie lepiej.
Drugie podejście Ireneusza Mamrota do pracy w Białymstoku nie okazało się równie dobre, jak pierwsze. Wiosną zespół poprowadzi już Piotr Nowak. Taras Romanczuk nie ma wątpliwości, że również piłkarze mają sporo do zrobienia.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Miejsce, które obecnie zajmujemy, w żadnym stopniu nas nie satysfakcjonuje. Stać nas na więcej. Wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, nie tylko w klubie, ale także kibice. Oczywiście rozegraliśmy kilka niezłych spotkań, ale były też takie, w których zabrakło determinacji. Wiemy, nad czym musimy pracować, aby dążyć do sukcesów i stawiać sobie wyższe cele - powiedział Romanczuk w rozmowie z oficjalną stroną Jagiellonii.
- Liczby i tabela są bezlitosne. Z drugiej strony mi osobiście trudno się z tym pogodzić. Przecież jeszcze kilka lat temu mieliśmy swoją markę, dobrze prezentowaliśmy się w lidze, nagrodą za udane występy były zmagania o europejskie puchary. Z pewnością to super przygoda nie tylko dla nas jako zawodników, ale również kibiców. Dzisiaj mi tego brakuje tego, ale aby to osiągnąć, musimy bardziej ambitnie podchodzić do każdego spotkania - podkreślił.
- Myślę, że każdy w szatni musi stanąć przed lustrem i zadać pytanie, jaki jest cel naszego grania. Czy jesteśmy gotowi nie tylko fizycznie, ale także mentalnie do walki o najwyższe miejsca. Nie oszukamy naszych metryk, z każdym rokiem jesteśmy coraz starsi. Coraz bliżej nam do końca karier i fajnie byłoby już po ich zakończeniu usiąść w fotelu i popatrzeć na zdobyte trofea oraz medale. Taka bylejakość, w której obecnie tkwimy niczemu nie służy - dodał.
- Myślę, że podświadomie ta koncentracja na najlepszych zawsze jest wyższa. Oczywiście, nie jest tak, że wybieramy sobie rywala, z którym pokażemy maksimum, a z którym możemy sobie „pojechać na rezerwie”. Niestety, zdarzały się nam spotkania, kiedy już po pierwszym „gongu” spuszczaliśmy głowy, uchodziło z nas powietrze, gasł w nas ten ogień i bez większego sensu snuliśmy się po boisku czekając na końcowy gwizdek oraz możliwie najniższy wymiar kary. Takie spotkania jak z Wisłą Płock, czy ostatnie z Rakowem nie mają prawa się powtórzyć - dodał.
- Mieliśmy mecze nawet to pucharowe z Lechią Gdańsk, w którym pomimo skrajnie niekorzystnego rezultatu walczyliśmy jeszcze o odrobienie strat. Ta koncentracja, wiara we własne umiejętności musi nam towarzyszyć do końca. Przecież nieraz, nawet w ostatniej rundzie, potrafiliśmy odwrócić losy spotkania już w czasie doliczonym do drugiej połowy. Tego wymagają od nas kibice, a my zbyt często ich zawodziliśmy - zakończył.
Redakcja meczyki.pl
Maciej Pietrasik01 Jan 2022 · 19:59
Źródło: Jagiellonia.pl

Przeczytaj również