Tak Puchacz pocieszał polskich kibiców. Kuriozum [WIDEO]
Tymoteusz Puchacz zapewnił rozrywkę polskim fanom. Po sromotnej porażce w Porto miały miejsce sceny niczym z "Forresta Gumpa".
Dramat w pięciu aktach - tak najmniej dosadnie można określić występ Polaków w starciu z Portugalczykami. Piątkowe spotkanie biało-czerwonych w Lidze Narodów zakończyło się rezultatem 1:5.
Po starciu na Estadio do Dragao w Porto... przetrzymywano polskich kibiców. Ochrona obiektu uznała, że najlepiej będzie zezwolić im na opuszczenie areny dopiero po wyjściu portugalskich fanów.
Ci się jednak nie nudzili. Dwóm tysiącom sympatyków ubaw zapewnił Tymoteusz Puchacz. 25-latek nie rozegrał ani minuty, chociaż, w odróżnieniu od Karola Świderskiego, znalazł się w protokole.
Gracz Holstein Kiel zdecydował się wykorzystać zaoszczędzone na ławce rezerwowych siły i przebiec sprintem połowę boiska. Jeden z członków sztabu kadry mierzył mu natomiast czas!
Kibice nie posiadali się z ironicznej radości. - Jeszcze jeden, jeszcze jeden - krzyczeli, gdy reprezentant Polski zaczął zmierzać ku linii bocznej, wyraźnie usatysfakcjonowany osiągniętym wynikiem.
Po powrocie do kraju biało-czerwonym pozostanie niewiele czasu na przygotowania do poniedziałkowego starcia ze Szkocją. Zaważy ono o awansie do barażu o utrzymanie w lidze A Ligi Narodów.