Tak Lech potraktował pracowników. Dziennikarz obnażył klub
Lech Poznań wpakował się w kolejny kryzys wizerunkowy. Metody działania klubu obnażył dziennikarz Mateusz Jarmusz.
Lech znów sam sobie zaszkodził. Klub uznał, że można spróbować zarobić grosze na sparingu z Dundee FC. Kibicom ze Szkocji chce sprzedawać bilety za 10 funtów. Pisaliśmy o tym TUTAJ.
W internecie zawrzało. Mateusz Jarmusz, dziennikarz Gazety Wyborczej, a w przeszłości pracownik Lecha, podkreśla, że postępowanie klubu go nie dziwi. W ramach wyjaśnienia przytoczył własne doświadczenia sprzed kilku lat.
- W czasie pandemii, kiedy wszyscy byliśmy szczelnie pozamykani jedynym działem w Lechu, który pracował pełną parą była komunikacja. Archiwalne mecze, teksty historyczne, rozmowy z piłkarzami. Wszystko po to, żeby kibice mogli cały czas żyć klubem. Mieliśmy zmniejszone pensje, a i tak pracowaliśmy momentami więcej niż zazwyczaj. Sytuacja się unormowała, liga wznowiła rozgrywki i jak pewnie pamiętacie, pojawiły się "Dni meczowe" na YT. Ponownie pracy było mnóstwo. Dużo fajnych materiałów, gości, sam robiłem rozmowy z Semirem Stiliciem czy Paulusem Arajuurim - wspomina Jarmusz.
- W tamtym czasie było zorganizowane spotkanie wszystkich pracowników klubu, na którym Karol Klimczak bardzo pochwalił osoby, które znalazły sponsora "Dnia meczowego". O nas nie pojawiło się pół słowa. Sponsor za ekspozycję podczas "Dnia meczowego" dał takie pieniądze, że równie dobrze ja mogłem tyle zapłacić i zamiast nazwy sponsora za Maciejem Henszelem wyświetlałyby się moje zdjęcia z wakacji. Śmieszne pieniądze dostarczone do klubu były zdecydowanie ważniejsze niż tygodnie naszej ciężkiej pracy. I to w czasie, kiedy większość miała po prostu wolne - dodał.
Jarmusz dodał, że Lech obiecał pracownikom wyrównanie pensji, która została obniżona na czas pandemii. Zasugerował, że klub nie wywiązał się z tego zobowiązania.