Szokujące kulisy kontrowersji w Ekstraklasie. Trudno w to uwierzyć. "Zasłaniał się kosztami"
Nie cichną echa kontrowersji, do której doszło w trakcie meczu Jagiellonii Białystok z Rakowem Częstochowa. Jej przyczyną była awaria systemu VAR. Na jaw wyszło, kto był za to odpowiedzialny.
Jagiellonia Białystok zremisowała w niedzielę z Rakowem Częstochowa 2:2. Bramki dla mistrza Polski zdobyli Jesus Imaz oraz Afimico Pululu. Po stronie gości trafiali zaś Ivi Lopez i Zoran Arsenić.
Szczególnie dużo dyskusji wywołała bramka na 1:0 dla drużyny Marka Papszuna. Sędzia tego meczu, Jarosław Przybył, podyktował rzut karny "Medalikom" po tym, jak w polu karnym upadł Michael Ameyaw. Powtórki jasno wskazują na to, że arbiter dał się nabrać na symulkę piłkarza.
Jeszcze w trakcie meczu media obiegły wieści, że zespół sędziowski pracujący przy tym starciu miał kłopoty z systemem VAR. Początkowo szwankowała komunikacja. Zaraz po pierwszym gwizdku awarii uległ także monitor służący do oglądania niejasnych sytuacji.
W wyniku zaistniałej sytuacji sędzia Przybył nie był w stanie obejrzeć tego zajścia na powtórce i był zmuszony podjąć decyzję z boiska. Po meczu potwierdził do arbiter VAR, Tomasz Kwiatkowski. Jak ujawnił Adam Zakrzewski z Canal+Sport, wpływ na to miał PZPN.
- Dlaczego na meczu w Białymstoku nie działał monitor VAR? Zepsuł się kabel od monitora. Wina leży wyłącznie po stronie PZPN, bo wozy są ich własnością. Livepark wielokrotnie zgłaszał, że kable, które w wozach są od początku używania VAR, powinny być już wymienione - napisał.
- Livepark, który tylko korzysta z wozów, bo PZPN jest ich właścicielem, zgłaszał, że brakuje sprzętu albo trzeba go wymienić. PZPN zasłaniał się kosztami. Od dłuższego czasu panowało przekonanie, że prędzej czy później, coś się wykolei - podsumował reporter stacji Canal+Sport.
Sytuacja z pierwszej połowy meczu nie była jedyną kontrowersją w tym starciu. Tuż przed przerwą w polu karnym Rakowa przewracany był Afimico Pululu. Sędzia nie podyktował jednak "jedenastki" dla "Jagi".