Szczera ocena Jacka Magiery po meczu Śląska Wrocław z Górnikiem Łęczna. "Dziś nie można mówić o grze"
Śląsk Wrocław nie zdołał w piątkowy wieczór zdobyć kompletu punktów w rywalizacji z Górnikiem Łęczna. Jacek Magiera nie ma jednak pretensji do swoich zawodników, bo ci musieli zmagać się z arcytrudnymi warunkami.
Szkoleniowiec wrocławskiej drużyny nie ukrywał, że pogoda uniemożliwiła jego podopiecznym taką grę, jakiej sam od nich wymaga. Piątkowym spotkaniem w dużej mierze rządził przypadek.
- Trudno podsumować to spotkanie ze względu na warunki, w jakich się toczyło. Śnieg uniemożliwił grę kombinacyjną, czyli taką, jaką chcemy prezentować. Było bardzo dużo bezpośredniej gry, dłuższych podań za linię obrony, walki o to, kto zrobi sobie więcej miejsca, by czysto trafić w piłkę, zrobić przewagę - powiedział Magiera na konferencji prasowej, cytowany przez oficjalną stronę Śląska.
- Mimo tego sytuacji było sporo. My najbardziej żałujemy tych ostatnich - Quintany i Picha. W doliczonym czasie mieliśmy dwie szanse, by strzelić na 2:1. Najbardziej niezadowolony po tym meczu jest greenkeeper Górnika, który patrząc na murawę po spotkaniu miał łzy w oczach - stwierdził.
- Budujemy zespół, który obecnie przechodzi pewną transformację. Wiemy, ze stać nas na znacznie lepszą grę, ale dziś nie można tak naprawdę mówić o grze. Odprawa, którą przeprowadziliśmy przed tym spotkaniu w hotelu, w żaden sposób nie była możliwa do zrealizowania, bo warunki na to nie pozwoliły - podkreślił.
- Nie było przed meczem konsultacji z klubami, czy chcemy grać, czy nie. Oczywiście, wolałbym grać na zielonej trawie, wtedy byłby to mecz prawdziwie piłkarski - dodał.
- Było dużo przypadku, niebezpiecznej gry, każde wybicie czy niedokładne przyjęcie mogło spowodować urazy. Wszyscy skończyli w miarę zdrowi, poza Verdascą, ale to akurat kopnięcie, a nie wynik warunków na boisku - zakończył.