"Sto serduszek jest dla was istotniejsze". Kadrowicz zwrócił się do dziennikarzy. Poszło o tę akcję [WIDEO]
W ostatnich dniach internet obiegło nagranie z udziałem Bartosza Bereszyńskiego, którego powrót do defensywy w meczu z Interem - zakończony golem Alexisa Sancheza - wywołał falę krytycznych komentarzy. Obrońca w rozmowie z kanałem Foot Truck na YouTube przedstawił swoją perspektywę tej sytuacji.
Pierwsza część sezonu nie była zbyt udana dla Bartosza Bereszyńskiego, jednak w ostatnich tygodniach Polak ugruntował swoją pozycję w Empoli i gra regularnie. "Bereś" wystąpił w każdym z ostatnich pięciu spotkań, przebywając na boisku od początku do końca.
Na początku kwietnia o 32-latku zrobiło się głośno po meczu z Interem, kiedy w internecie pojawiło się nagranie z jego akcji defensywnej, w której nie biegł - według internautów - na miarę swoich możliwości za Alexisem Sanchezem, który zdobył bramkę.
W najnowszym odcinku na kanale Foot Truck, którego gościem był właśnie Bereszyński, Łukasz Wiśniowski zapytał o tę sytuację. Jak to wyglądało z perspektywy polskiego obrońcy?
- Była 81. minuta, przegrywaliśmy 0:1. To był dla mnie niefortunny ciąg zdarzeń. Próbowaliśmy odrobić wynik i wychodziliśmy agresywnie. Były 2-3 sytuacje, kiedy nasz bramkarz łapał piłkę po dośrodkowaniu i od razu kopał ją do przodu. Chwyciło mnie za gardło... - tłumaczył.
- Patrzę całościowo na ten mecz i ta krytyka totalnie mnie nie rusza. Jeżeli ktoś ocenia mój występ na podstawie tego jednego zdarzenia, nie analizuje go dogłębnie, to albo nie zna się na piłce, albo żyje z tego, żeby hejtować. Biorę to na klatę, bo ten powrót był słaby, ale to nie było tak, że mi się nie chciało, czy nie byłem dobrze przygotowany fizycznie. Złapało mnie na wysokim tętnie, organizm był w jakimś stopniu zakwaszony, osłabiony i nie było "z czego". Chciałem, ale to było moje maksymalne tempo. Wydaje się to śmieszne, ale ja nie mam sobie nic do zarzucenia - oprócz tego, że straciliśmy gola i pewnie to zabiło to spotkanie. Analizując jednak ten mecz, wyciągnąłem z niego wiele pozytywnych aspektów - ten jednak był tym negatywnym. I biorę to na klatę - mówił.
- Jakbym po takiej akcji powiedział, że mi się nie chciało, to skończyłbym z piłką. Każdy, kto mnie zna, wie, że jestem tu, gdzie jestem dzięki temu, że daję z siebie maksa. To jest rzecz, której nikt nigdy nie może mi zarzucić. Gdyby nie mój mental i podejście do piłki, to nie znalazłbym się w tym miejscu, w którym jestem - przekazał.
- Nikt z dziennikarzy nie podał dalej mojego wślizgu, jak zablokowałem Pavarda, tylko wszyscy podali ten fragment z Sanchezem, bo to się lepiej klika. Doskonale to rozumiem. Wy, dziennikarze, musicie z tego żyć. Dla was sto serduszek więcej jest istotniejsze, więc na waszym miejscu też bym to wrzucił. Nie mam do nikogo pretensji, bo wiem, jak funkcjonuje ten świat. Może dzięki takim rzeczom jestem tu, gdzie jestem, bo zawsze muszę coś udowadniać. I to mnie ciągnie do góry - przyznał.
- Czy była z tego "beczka" na grupie na WhatsAppie wśród kolegów z Empoli czy reprezentacji? Nie. Koledzy z drużyny doskonale zdawali sobie sprawę, że zabrakło oddechu, bo przez kilka minut się nie zatrzymywałem. Kilku znajomych napisało w ramach żartu, ale żadnej "beki" nie było. Może koledzy z zespołu bali się napisać albo po prostu wiedzą, jak to wygląda od środka - zakończył.
Cytowany fragment od [0:58]: