Stanowski zabrał głos ws. konfliktu Michniewicza i Kwiatkowskiego. Zrzucił winę na rzecznika PZPN

Krzysztof Stanowski zabrał głos w sprawie konfliktu Czesława Michniewicza z Jakubem Kwiatkowskim. Przyjaciel selekcjonera reprezentacji Polski uważa, że jest to ściśle związane z zachowaniem samego rzecznika PZPN.
Jedną z przyczyn nieprzedłużenia umowy z Czesławem Michniewiczem był konflikt z Jakubem Kwiatkowskim. Z relacji Romana Kołtonia wynika, że selekcjoner oskarżył rzecznika o część swoich medialnych niepowodzeń, co nie spodobało się reprezentantom Polski. Wstawili się oni za team managerem, a Cezary Kulesza został poinformowany, że "atak na Kwiatkowskiego jest atakiem na całą drużynę".
Według Krzysztofa Stanowskiego podłoże konfliktu - który on sam określa mianem "rzekomego" - jest afera premiowa. Przyjaciel Czesława Michniewicza stwierdził bowiem, że, wbrew licznym doniesieniom, PZPN został poinformowany przez selekcjonera o spotkaniu z Mateuszem Morawieckim. Stosowne działanie miał podjąć właśnie Jakub Kwiatkowski.
- Gdy zapytano Michniewicza na zarządzie, dlaczego nie poinformował PZPN o tym, że premier przychodzi, to on powiedział: "Panowie, jak to nie poinformowałem, o czym wy mówicie? To Kuba Kwiatkowski pracuje w ukraińskiej federacji piłkarskiej? Bo to on trzy dni mailował z Kancelarią Premiera - kto którędy wchodzi, kto przy jakim stoliku siedzi" - stwierdził założyciel portalu "Weszło.com".
- No oczywiście - dodał Bogusław Leśniodorski, również zażarcie broniący racji Czesława Michniewicza.
- Mało tego! Powiedziano mu (Jakubowi Kwiatkowskiemu - przyp. red), czy może Kulesza chce przyjść. Na co on, że nie, bo prezes ma inne zajęcia. I teraz ktoś będzie udowadniał, że nie jest wielbłądem - kontynuował Stanowski w "Kanale Sportowym".
Relacja przyjaciela selekcjonera nie jest zgodna z opisem wydarzeń przedstawionym przez Łukasza Wachowskiego. Sekretarz Generalny PZPN podkreślił, że wizyta premiera Mateusza Morawieckiego nie była awizowana przez piłkarską centralę.