Wieczysta Kraków: Sławomir Peszko: Daję z siebie maksa. I przy barze, i na boisku
Sławomir Peszko gra już zaledwie w lidze okręgowej, ale wciąż jest o nim głośno. 35-latek przyznał, że stresował się przed swoim pierwszym meczem w Wieczystej Kraków.
Peszko jest związany z klubem z okręgówki od kilku miesięcy. Nie musiał w nim grać, bo po rozstaniu z Lechii Gdańsk dostał nawet propozycje z innych państw.
- Miałem fajną ofertę z Atromitosu Ateny. Zadzwonił do mnie Radek Majewski, powiedział, że jego były trener, który prowadzi ten klub, pytał, czy nie podpisałbym z nimi rocznego kontraktu. Proponowali nawet niezłe pieniądze. Zacząłem jednak zastanawiać się, czy jest sens: bo przecież trwa pandemia, bo pewnie na początku nie będą płacić. Uznałem, że nie chcę zmieniać całego życia, by spędzić tam tylko rok. Poza tym zagraniczne wyjazdy chyba już mi się znudziły - przyznał Peszko w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Doświadczony skrzydłowy przyznał, że miał też oferty z wyżej notowanych polskich klubów. Pytał o niego Widzew Łódź.
- Nawet oglądałem z trybun jego mecz z Olimpią Grudziądz. Tam chcieli jednak podpisać ze mną kontrakt tylko na trzy miesiące, a mi zależało, by awans automatycznie tę umowę przedłużył. Nie zgodzili się, trudno. Konkretna była Termalica, ale jadąc z Niecieczy, przejeżdżałem przez Kraków i zagościłem w Wieczystej - stwierdził Peszko. - Usłyszałem, że to nie jest projekt widzimisię, który za rok się skończy, że robią to na poważnie, tylko trzeba się teraz przemęczyć w okręgówce, w IV lidze. Trener zapytał, czy chcę pomóc, odpowiedziałem, że długo pracowałem na swoje nazwisko, więc muszę mieć dobry kontrakt. „A to już rozmawiaj z władzami” – odparł. Zrobiłem to, szybko się dogadaliśmy - dodał były reprezentant Polski.
Choć Peszko jest bardzo doświadczonym graczem, ma za sobą udział w wielkich turniejach czy grę w europejskich pucharach, to przed debiutem w Wieczystej miał tremę.
- Wiedziałem, że wszyscy na mnie patrzą, że mecz jest transmitowany na YouTube, oczekiwania są bardzo duże, dominuje nastawienie: jeśli nawet nie będzie nam szło, to mamy Sławka. Bardzo mi zależało, by dobrze zacząć, dlatego się denerwowałem. Ale to dobrze, taki stres jest mobilizujący. Lubię to uczucie. Ja po prostu daję z siebie maksa i przy barze, i na boisku - podsumował Peszko.