"Siedział obrażony na cały świat. Uważał, że wygramy 3:0 z Czechami". Borek szczerze o postawie Santosa w PZPN

Sytuacja reprezentacji Polski w grupie eliminacyjnej EURO 2024 jest po prostu zła. Na ten moment biało-czerwoni zajmują przedostatnie miejsce, a w swoim dorobku mają sześć punktów. Do drugiej Albanii tracą dwa "oczka".

Bezpośredni awans na turniej w Niemczech wywalczą tylko dwa zespoły. Tym samym nasza drużyna narodowa ma już niemal wyłącznie matematyczne szanse na taki sukces. Mimo tego Fernando Santos rzekomo przekonywał, że jest sprostać takiemu wyzwaniu.

Portugalczyk został w czwartek zwolniony z posady selekcjonera reprezentacji Polski. Mateusz Borek przekazał jednak, że według jego informacji szkoleniowiec naciskał, aby dać mu kolejną szansę.

- Kontrakt Fernando Santosa opiewał do końca eliminacji, czyli do listopada. Nie było żadnej mowy dotyczącej ewentualnej premii za awans wynikającej ze spotkań barażowych - przekazał w rozmowie z "Kanałem Sportowym".

- Santos, z którym rozmowy były kontynuowane, siedział lekko obrażony na cały świat. Kreślił potencjalne scenariusze, wyniki. Cały czas upierał się, że ma szansę wyjść z grupy z drugiego miejsca i wygrać 3:0 na Narodowym z Czechami - dodał.

- Na samym końcu już wiedział, że chcą się go pozbyć. Uzyskał więc część premii, która mu przysługiwała za zajęcie pierwszego, drugiego miejsca - podsumował.

Wypowiedzi Borka kontrastują z informacjami portugalskich mediów. Ich zdaniem Santos był zadowolony z rozstania z PZPN, ponieważ miał poważne uwagi dotyczące niedociągnięć w federacji (szczegóły TUTAJ).

Nieoficjalnie wiadomo, że 68-latek zainkasował ponad 920 tysięcy złotych za przedwczesne zakończenie współpracy. Szczegóły w tej sprawie znajdziecie TUTAJ.