Serie A zastąpiła Bundesligę. Włochy stały się ziemią obiecaną dla polskich piłkarzy

Serie A zastąpiła Bundesligę. Włochy stały się ziemią obiecaną dla polskich piłkarzy
Marco Iacobucci EPP / shutterstock.com
Jakże przyjemnie oglądać ostatnio ligę włoską. Ba, nawet więcej - już sama zapowiedź wraz ze składami może rozanielić polskiego kibica. Polacy w Juventusie, Napoli, Romie... Czy włoska Serie A stała się ziemią obiecaną dla piłkarzy znad Wisły, przejmując schedę po Bundeslidze?
Dawno już minęły czasy, gdy to liga niemiecka była najchętniej oglądanymi przez Polaków rozgrywkami. Bądźmy szczerzy, Bundesliga stała się po prostu nudna. Polskich piłkarzy coraz mniej, Bayern bez żadnej konkurencji, Lewandowski znowu królem strzelców.
Dalsza część tekstu pod wideo
Poza Piszczkiem reszta gra ogony, rozpaczliwe walczy o utrzymanie, ugrzęzła na ławkach lub w rezerwach. Gdzie te czasy, gdy „polska” Borussia walczyła łeb w łeb z monachijczykami, gdy Polański z opaską kapitańską rozgrywał mecz za meczem, gdy z zaciekawieniem patrzyliśmy czy któryś z „Biało-Czerwonych” znajdzie się w „jedenastce” kolejki?

Nowe trio

Gdy się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Bereszyński, Linetty i Kownacki to nie ta sama półka co Piszczek, Błaszczykowski i Lewandowski, ale co stoi na przeszkodzie żeby kiedyś się na tę półkę wdrapali?
Trzeba pamiętać, że trójka z Sampdorii przechodząc do Włoch pokonała bardzo podobną drogę, co nasi etatowi reprezentanci. Z kraju odchodzili z tytułem mistrza, a polskie podwórko okazało się dla nich za małe. Teraz stopniowo i sukcesywnie budują swoją pozycję w Genui.
Warto wspomnieć, że tak samo jak Piszczek, Bereszyński zaczynał swoja karierę na szpicy po to, by po przejściu do linii pomocy cofnąć się jeszcze bardziej i zakotwiczyć na prawej obronie.
Kownacki do złudzenia przypomina Lewandowskiego z pierwszego sezonu w Dortmundzie. Super rezerwowy, ekstra joker który wchodzi na boisko z jednym celem- strzelić gola i odmienić losy meczu.
Miłym zaskoczeniem jest liczba minut, której „Kownaś” potrzebuje na strzelenie bramki w porównaniu do „Lewego” z początku przygody z Borussią. Dawid bije Roberta na głowę, bo wystarczają mu 94 minuty, a nasz super snajper pokonywał bramkarzy średnio co 220 minut!
A Karol Linetty, tak jak Kuba Błaszczykowski, ściągany był do klubu jako gwiazda Ekstraklasy. Gotowy wskoczyć natychmiast do pierwszego składu, aby rządzić i dzielić. I tak się faktycznie stało.
Były gracz Lecha w pierwszym sezonie zagrał w 35 z 38 meczów, Kuba rozegrał tych spotkań mniej, ale powodem były tylko i wyłącznie kontuzje. Obaj panowie od razu po przeprowadzce szturmem zdobyli miejsca w wyjściowych składach, stając się kluczowymi elementami środkowej formacji. Linetty, wzorem starszego kolegi, staje się także coraz ważniejszy w reprezentacji.

Więcej trójpaków!

Kolejny sezon Serie A (o ile nie wybuchnie w Neapolu transferowa bomba) zaczniemy dwoma „trójpakami”, a przy dobrych wiatrach nawet i trzema! Do wicelidera ligi wróci Igor Łasicki z nadzieją na walkę o pierwszy skład.
Dla środkowego obrońcy może być to ostatnia szansa na zaistnienie na Półwyspie Apenińskim. W Napoli jest już od 5 lat, więc powrót z Wisły Płock będzie ostatnim gwizdkiem do podjęcia rękawicy.
Takich problemów nie mają oczywiście Milik i Zieliński, którzy odciskają coraz większe piętno na ofensywie neapolitańczyków. Jeśli Panowie będą zdrowi i regularni, to o ich pozycje w klubie spod Wezuwiusza nie musimy się martwić.
A po cichutku, tylnymi drzwiami, z II ligi puka „polskie” Palermo. W chwili obecnej trzecia siła Serie B zajmuje miejsce gwarantujące baraże, ustępując wiceliderowi z Parmy tylko gorszym bilansem w bezpośrednich spotkaniach.
W środku pola akcje kreuje trochę zapomniany przez polskich kibiców Radosław Murawski, a o obronie klubu z Sycylii decydują Przemysław Szymiński z Pawłem Dawidowiczem. Cała trójka rozegrała w tym sezonie łącznie 80 meczów, a warto wspomnieć, że przez chwilę w Palermo mieliśmy kwartet wsparty przez Thiago Cionka. To dopiero była „Polonia”!

Polak polakowi wilkiem

W SPAL 2013 mamy duet polskich adeptów sztuki „catenaccio”. Bartosz Salamon na pewno cieszył się na perspektywę gry z reprezentantem Polski, choć raczej nie zakładał, że stanie się to jego kosztem. Od kiedy Thiago Cionek zagościł w pierwszym składzie drużyny z Ferrary, Salamon dogłębnie studiuje strukturę ławki rezerwowych.
Szczęście jednego kosztem nieszczęścia drugiego - Bartek musi ostro wziąć się do pracy, bo im jest starszy tym mniej o nim słychać. A szkoda, bo to facet z fajnym wyczuciem do rozprowadzania piłki, który kiedyś (podobno!) miał decydować o obronie naszej reprezentacji.
Ciekawostka: obu obrońcom udało się zagrać wspólnie w meczu z Atalantą. Naturalizowany Brazylijczyk zdobył nawet bramkę w tym spotkaniu, a blok obronny wspierany przez Salamona uchronił drużynę od porażki z faworytami z Bergamo. Może Leonardo Semplici powinien spróbować tego ustawienia raz jeszcze?

Duet z Werony

Nie chodzi oczywiście o Romea i Julię, a o Pawła Jaroszyńskiego i Mariusza Stępińskiego. Jaroszyński na debiut czekał długo. Póki co, pełne mecze przeplata z siedzeniem na ławce, ale efekty ciężkiej pracy robią się coraz to bardziej widoczne. Nad powołaniem na Mundial lewego obrońcy poważnie myśli Adam Nawałka.
Może w pakiecie ze Stępińskim? Wypożyczony z Nantes zawodnik papiery na napastnika ma całkiem niezłe, jako „Joker” doskonale wywiązuje się ze swojej roli. Kilka bramek w Serie A już ma, w dodatku jak strzela to nie byle komu.
Przekonały się o tym obydwie drużyny z Mediolanu, jak również wicelider z Neapolu. Więcej stabilizacji i zaufanie trenera może obudzić w Stępińskim prawdziwego „goleadora”.

Mit polskich bramkarzy?

Polska bramkarzami stoi. Ile razy słyszeliśmy ten wyświechtany frazes? Patrząc na Serie A (i nie tylko), coraz trudniej bronić powyższej tezy.
Jeszcze rok temu, gdy Wojtek Szczęsny bronił barw AS Roma a Łukasz Skorupski Empoli, nie było dla nich konkurentów. Przynajmniej statystycznie, bo porównywanie Skorupskiego do Buffona to piłkarskie harakiri, ale fakty są takie, że w ocenach indywidualnych Polacy nie mieli sobie równych.
Mija 12 miesięcy i sytuacja zmienia się o 180 stopni. Skorupski na ławce Romy, Szczęsny jednym pośladkiem w bramce Juventusu, a drugim na ławce rezerwowych. Za to Bartłomiej Drągowski miejsce w Fiorentinie ma stałe.
Można zażartować, że zaczyna odciskać prawdziwe piętno na krzesełku rezerwowego bramkarza, gdzie można zobaczyć już dokładnie kształt pewnej części jego ciała. Jego bilans? 2 lata, 5 występów w pierwszym zespole. Może warto czasem zrobić krok w tył i zmienić klub na słabszy, by w przyszłości zrobić dwa kroki w przód?
***
Mimo wszystko jest nieźle. Może nawet trochę lepiej niż nieźle. Serie A wita naszych rodaków z otwartymi rękami. Wystarczy ciężko harować, dać z siebie wszystko, a miejsce w pierwszym składzie stoi otworem. Za moment któryś z Polaków sięgnie po historyczne scudetto oraz zasili szeregi Ligi Mistrzów na następny sezon. Sukces jednych zachęca do niego drugich. Czy Włochy stały się ziemią obiecaną dla polskich piłkarzy? Zdecydowanie tak. Trudną, wymagającą ciężkiej, regularnej pracy, ale jednak obiecaną.
Adrian Jankowski
Źródło: własne

Przeczytaj również