Sensacja w reprezentacji Polski. Dopiero po latach to zrozumieliśmy
Był chyba największym "eksperymentem" kadencji Adama Nawałki. A mówimy o selekcjonerze, który wypróbowywał w kadrze Rafała Kosznika, Adama Marciniaka czy Mateusza Zacharę. Rafał Leszczyński był jednym z nielicznych, którzy doczekali się powołania do reprezentacji z I ligi. I stało się to jego przekleństwem.
Był sezon 2013/2014. Rafał Leszczyński stał między słupkami Dolcanu Ząbki. Golkiper prezentował solidną dyspozycję w bramce, jednak grał wyłącznie na zapleczu Ekstraklasy. W dodatku miał za sobą tylko jeden występ w kadrze U-20. Nikt nie liczył nawet na to, że zawodnik otrzyma kolejne powołania do młodzieżowych reprezentacji.
Tymczasem 21-letni wówczas bramkarz otrzymał nominację do... seniorskiej drużyny narodowej na towarzyskie mecze ze Słowacją i Irlandią. Trener Adam Nawałka był wtedy na etapie sprawdzania możliwości tuż po przejęciu kadry. Kibice nie spodziewali się jednak, że jego działania będą na tyle szeroko zakrojone, że… obejmą nawet I ligę.
- Przyjąłem tę informację z takim samym zaskoczeniem, jak cała Polska. Napomknął mi o tym trener Robert Podoliński. Doradził śledzenie powołań. Znając jego charakter, spodziewałem się kolejnego żartu, tak samo, jak w Prima Aprilis. Tym razem było jednak inaczej - z rozrzewnieniem wspominał Leszczyński w rozmowie z portalem Łączy nas Piłka.
Leszczyński nie wystąpił w listopadowych spotkaniach. Dwa miesiące później, w styczniu 2014 roku otrzymał jednak następną szansę. Nawałka zaprosił go do kadry na turniej ligowców w ZEA. Golkiper, którego konkurentami byli Michał Miśkiewicz i Dariusz Trela, rozegrał pełne 90 minut w meczu z Norwegią. Biało-czerwoni zwyciężyli 3:0.
Po latach Leszczyński opowiedział o konsekwencjach powołań, które bardziej zaszkodziły mu, niż pomogły.
- Gdy wracałem ze zgrupowania, wbijałem sobie do głowy, że teraz muszę za wszelką cenę błyszczeć w każdym meczu, bo po każdej wpadce będzie jazda, że jak to, kadrowicz, a robi błędy?! Za bardzo byłem skupiony, żeby ich unikać - szczerze wyznał w ostatnim wywiadzie z Przeglądem Sportowym.
Po występie w kadrze akcje Leszczyńskiego znacznie wzrosły. Skauci z klubów Ekstraklasy zaczęli się przyglądać jego występom dużo dokładniej. Po zakończeniu sezonu 2014/15 piłkarz przeniósł się do Piasta Gliwice. Trafił jednak na dobrze dysponowanego Jakuba Szmatułę. Nie rozegrał w pierwszym zespole ani jednego meczu.
Gracz postanowił zatem wykonać krok w tył i przenieść się do Podbeskidzia Bielsko-Biała. Stanowił pewny punkt drużyny "Górali", która wywalczyła awans w sezonie 2019/20. Po sześciu latach od debiutu Leszczyński w końcu miał okazję zadebiutować w najwyższej klasie rozgrywkowej. Rozegrał jednak wyłącznie trzy spotkania w elicie.
W kolejnych latach Leszczyński reprezentował barwy najpierw Chrobrego Głogów, z którym otarł się o Ekstraklasę, a następnie Śląska, którego trykot przywdziewa po dziś dzień. 32-latek stał się pewnym punktem wrocławskiej ekipy. W minionym sezonie wystąpił w 33 meczach, w których zachował 13 czystych kont - najwięcej w lidze. Włodarze klubu docenili jego dobrą dyspozycję i kilka miesięcy przedłużyli z nim kontrakt do 2027 roku.