Sceny w Ekstraklasie, wielka awantura i kuriozalny gol! Jagiellonia oddała bramkę Koronie [WIDEO]
Niedzielne spotkanie między Jagiellonią Białystok oraz Koroną Kielce miało wyjątkowo niecodzienny przebieg. Gospodarze wyszli na prowadzenie po tym, jak przeciwnicy wybili piłkę w geście fair play. Po chwili podopieczni Macieja Stolarczyka pozwolili jednak rywalom na wyrównanie. Ostatecznie i tak wygrali 4:1.
Przez pierwsze dwa kwadranse spotkania w Białymstoku działo się stosunkowo niewiele. W 31. minucie byliśmy jednak świadkami sytuacji, która zakończyła się wielką awanturą.
Na boisku po starciu z rywalem leżał bowiem Marc Gual. Piłkarze Korony wybili piłkę na aut w geście fair play, bo myśleli, że Hiszpanowi przyda się pomoc medyczna. Ten natychmiast podniósł się z murawy i pobiegł na bramkę rywali.
Dostał piłkę po wrzucie z autu, a wszystko skończyło się golem. Pierwszy strzał "Jagi" został obroniony przez Konrada Forenca, ale przy dobitce Tomasa Prikryla golkiper Korony był już bezradny.
Na murawie rozpętała się wielka awantura. Piłkarze gości mieli rzecz jasna gigantyczne pretensje do Jagiellonii, która nie oddała piłki kielczanom, choć ci wcześniej byli w posiadaniu futbolówki. Wszystko skończyło się żółtymi kartkami dla Puerto i Danka.
Przy linii bocznej trener białostoczan, Maciej Stolarczyk, konsultował się natomiast z kapitanem zespołu, Tarasem Romanczukiem. Uznano, że najlepszym wyjściem będzie oddanie gola Koronie.
Tak też się stało. Po wznowieniu gry ze środka boiska Jakub Łukowski nie był atakowany przez żadnego z rywali. Z najbliższej odległości umieścił piłkę w siatce, doprowadzając w ten sposób do remisu 1:1.
Gual twierdzi, że nie widział, iż Korona celowo wybiła piłkę poza boisko. Tłumaczył się, że dostał podanie od partnera i ze względu na to po prostu popędził na bramkę rywali.
Na początku drugiej połowy "Jaga" znów trafiła do siatki. Ręką w polu karnym zagrał Petrow, a sędzia po długiej analizie wskazał na jedenasty metr. Rzut karny wykorzystał Gual.
W 61. minucie gospodarze mieli kolejną "jedenastkę", tym razem po zagraniu ręką Podgórskiego. Do piłki podszedł Cernych i także się nie pomylił, powiększając prowadzenie Jagiellonii.
Ostatecznie podopieczni Macieja Stolarczyka wygrali całe spotkanie aż 4:1. W końcówce zasłużoną wygraną Jagiellonii przypieczętował jeszcze Jesus Imaz.