Sąd PZPN rozstrzygnie kto ma rację. Trener Mandrysz żąda pieniędzy od Sandecji za okres, w którym nie pracował
Według naszych informacji trener Piotr Mandrysz żąda pieniędzy od Sandecji Nowy Sącz. Nie byłoby w tym nic dziwnego, skoro faktycznie nie zostały wypłacone, gdyby chodziło o wypłatę za jego pracę. Jednak chodzi o pieniądze za sezon, w którym jego kontrakt już nie obowiązywał.
Trener Mandrysz objął Sandecję w sierpniu 2020 roku. Publicznie za cel na pierwszy sezon postawiono mu stworzenie odpowiedniego zespołu, by móc myśleć o awansie w następnych rozgrywkach. Poszło krucho, wręcz fatalnie. I trzy miesiące później już go w Nowym Sączu nie było.
Doszły do nas słuchy, że w PZPN-ie pojawiło się pismo, w którym Piotr Mandrysz domaga się pieniędzy za trwający sezon 2021/2022. Zapytaliśmy o sprawę prezesa Sandecji Miłosza Jańczyka.
- Trener Piotr Mandrysz wysłał do sądu polubownego w PZPN pismo o pieniądze od Sandecji Nowy Sącz. Nie wiemy jeszcze nic więcej, nie dostałem dokumentów do przeczytania, dlatego nie znam dokładnej treści. Trener został zwolniony, a utrzymanie zapewnił nowy szkoleniowiec. Wszystkie kwestie sporne wyjaśni sąd polubowny.
Nie chcemy stawać tu po żadnej stronie, punkty widzenia są dwa, a wy oceńcie, który bardziej Was przekonuje.
Trenerowi zostaje powierzony los drużyny na konkretny okres zapisany w kontrakcie. Zawarte w nim jest również jasne kryterium sprawiające, że po jego spełnieniu umowa zostaje przedłużona. Jednak trener zostaje zwolniony z pracy przez prezesa klubu, który obawia się, że z tym właśnie szkoleniowcem zespół spadnie z ligi. Czyli patrząc na umowę - że warunek zapisany w kwestii automatycznego przedłużenia kontraktu nie zostanie spełniony.
Dlatego też trener traci swoją pracę, a tym samym szansę na wypełnienie umowy, nie tylko czasowe, ale też i zrealizowanie celu. Mijają miesiące, nowy szkoleniowiec wprowadza zespół na dobre tory i utrzymuje go w lidze. I co teraz? Takie sprawy powinny być jasno określone w kontrakcie.
Na czym polega problem? Piotr Mandrysz w pierwszych dziesięciu kolejkach pierwszej ligi przegrał dziewięć meczów i jeden zremisował. Do tego odpadł z Pucharu Polski. Uprzedzając pytania - nie, Sandecja nie była murowanym kandydatem do spadku z kadrą zespołu, która odstawała od reszty ligowych średniaków. Został zwolniony po porażce 1:5 z Arką Gdynia. Dlatego też wyniki za Piotra Mandrysza możemy nazwać kompromitacją.
Trener Mandrysz miał słaby posłuch w zespole, zawodnikom nie podobało się choćby to, że ściągnął i zaczął wystawiać do gry swojego syna, który wcześniej grał w trzeciej lidze i wcale nie ustawiała się po niego kolejka chętnych z poziom centralnego.
A zapowiadał się piękny, aż za bardzo, związek Piotra Mandrysza z Sandecją.
- Dziękuję prezesowi za wykonaną pracę, bo nie było łatwo namówić trenera Mandrysza, by pracował w Sandecji, bo jest to uznana marka. Ta praca, którą wykonaliśmy w ostatnich dniach powinna być doceniona. Dziękuję trenerowi, że przyjął naszą propozycję i mam nadzieję, że ta współpraca będzie trwała jak najdłużej - mówił na prezentacji ówczesny wiceprezes Arkadiusz Aleksander.
Co warto podkreślić - wspomniany prezes nie pełni już swojej roli, obecnie to Miłosz Jańczyk jest prezesem klubu.
Samo w sobie było to dziwne, bo będąc szczerym ostatnie lata Piotra Mandrysza były już fatalne i ’’uznana marka” była bardziej kojarzona z rozczarowaniami sportowymi i złymi relacjami z piłkarzami oraz pracownikami klubu. Wystarczyło wykonać niewielki risercz, zadzwonić do kilku osób, by wycofać się z pomysłu zatrudnienia tego trenera.
Niezrozumiałe jest to, że na oficjalnej stronie klubu mowa o zatrudnieniu trenera na dwa lata, a nie rok. Brzmi to nieco dziwnie… Ówczesny komunikat nie zawiera szczegółów, natomiast pod ogłoszeniem nowego trenera, mamy dumną wypowiedź trenera Mandrysza.
- Już sam fakt, że podpisuję dwuletni kontrakt pokazuje, że są ze mną wiązane określone oczekiwania. Myślę, że jest to wystarczający czas, żeby móc zaprezentować się z jak najlepszej strony.
Być może (ale to już luźne przemyślenia) Sandecji chodziło o pokazanie się ze strony poważnego klubu, a trener Mandysz nie chciał być postrzegany jako trener, który musi coś ugrać, by dostać kontrakt na dłużej niż 11 miesięcy. Pewnie obie strony zakładały, że utrzymanie to tak oczywista sprawa, że dajcie spokój, od razu ogłosimy, że wiążemy się na dwa lata.
Prezes Miłosz Jańczyk komentuje to tak:
- Kontrakt był podpisany do czerwca 2021 roku, a nie do 2022 roku. Trener Mandrysz został zwolniony z klubu i nie świadczył pracy od czasu przyjścia trenera Dariusza Dudka. Dostał oczywiście od Sandecji pełną wypłatę do końca obowiązującej umowy, to było spłacone w całości i na czas.
Czy trener przy odejściu z klubu wspominał, że będzie się upominał o pieniądze w przypadku utrzymania?
- Nie było takiego tematu. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo - komentuje prezes Sandecji i mówi nam na koniec: - Na tym etapie jest za wcześnie, aby wdawać się w szczegóły.
Jaki przebieg będzie miała ta sprawa? Sami jesteśmy ciekawi, bo zapowiada się na to, że zarówno klub jak i Piotr Mandrysz zostaną przy swoich racjach.