Rzeźniczak zabrał głos po tragicznej śmierci swojego syna. "Nic nie jest w stanie przygotować na coś takiego"

Jakub Rzeźniczak udzielił wywiadu Dawidowi Szymczakowi z portalu "Sport.pl". 35-latek zabrał głos po tragicznej śmierci swojego synka, Oliwiera.
28 lipca Rzeźniczak i Magdalena Stępień przekazali najgorszą z możliwych informacji. Ich syn zmarł po tym, jak chorował na rzadką odmianę nowotwora wątroby.
- Nic nie jest w stanie przygotować cię na coś takiego. Do końca wierzysz, do ostatnich chwil nie dopuszczasz, że to się może skończyć tragicznie. Zawsze wierzysz, że dziecko wyzdrowieje. Znasz rokowanie, ale jest szok. Ogromny - przyznał Rzeźniczak na łamach portalu "Sport.pl".
- Chorobie towarzyszą ogromne emocje, czasami trudno nad nimi zapanować. Najważniejsze, żeby rodzice i wszystkie bliskie osoby się wspierały i szły przez to razem. To tak duża tragedia, że łatwiej ją znieść, trzymając się razem - kontynuował stoper Wisły Płock.
- I jeszcze jedno: ufajcie lekarzom. Dostawałem bardzo dużo wiadomości, że tutaj ktoś leczy takimi metodami, że tam jest wybitny specjalista, a jeszcze gdzie indziej mają najnowszą technologię. Desperacja sprawia, że ludzie przestają wierzyć lekarzom. Chciałem współpracować z polskimi lekarzami, ale decyzja była inna. Można oczywiście szukać też innych metod, ale zawsze plany wobec leczenia konsultowałbym z lekarzami, bo to osoby z olbrzymią wiedzą, kształcące się w tym kierunku całe życie - dodał piłkarz.
Rzeźniczak odniósł się także do zaskakującego zachowania niektórych internautów. Kiedy piłkarze Wisły Płock po zwycięstwie z Lechem Poznań przygotowali koszulki z napisem: "Kuba, jesteśmy z tobą", pojawiło się wiele komentarzy krytykujących postawę podopiecznych Pavola Stano.
- Zdziwiło mnie, że nawet po takim geście pojawiło się sporo krytycznych komentarzy, że byli uśmiechnięci. Wygrali mecz, więc to normalnie. Gdy zobaczyłem, że w tej radosnej chwili są myślami ze mną i moim synem, poczułem wielkie wsparcie. Nie wyobrażam sobie nawet, że mieliby sobie zrobić takie zdjęcie ze smutnymi minami. Chyba by mnie to dobiło - skomentował Rzeźniczak.
- Ale taki jest internet. Każdy ma zdanie na każdy temat. Mam żałobę, noszę ją w sobie, ale jak wygrywamy mecz, też staram się cieszyć ze wszystkimi. Życie musi toczyć się dalej. Ja też mam narzeczoną, nową rodzinę. Staram się wyciągnąć wnioski ze swoich poprzednich błędów i budować coś na nowo. Myślę, że tego chciałby też mój nieżyjący syn - podsumował 35-latek.