Rosyjski klub tonie w długach. Wszystko przez... kotlety
Zaległości wobec piłkarzy? Brak opłat za wynajem stadionu? To nic w porównaniu do długów, jakie narobił sobie znany rosyjski klub.
Niejednokrotnie w europejskim futbolu słychać było o kolejnych zadłużonych zespołach. Ten przypadek dotyka również polskie drużyny - często nawet te grające w Ekstraklasie.
Z brakiem funduszy muszą radzić sobie również rosyjskie kluby. Odcięcie ich od europejskich rozgrywek spowodowało, że wiele z nich znajduje się teraz na granicy bankructwa.
Coraz częściej zdarza się, że pieniędzy brakuje na te najbardziej podstawowe wydatki. W ostatnim czasie udowodniło to FK Chimki, będące beniaminkiem rosyjskiej ekstraklasy.
Klub jest zadłużony na cztery miliony rubli, czyli nieco ponad 150 tysięcy złotych. Wisi tę kwotę dostawcom żywności. Od roku nie płaci za śniadania i obiady dla zawodników.
Przez ten czas sternicy zamawiali dla piłkarzy najznakomitsze frykasy. Otrzymywali oni jogurty, sery, kompoty, kotlety z puree ziemniaczanym, a także tradycyjne rosyjskie syrniki.
Włodarze FK Chimki nadal zarzekają się, że uiszczą opłatę. Na razie nic na to jednak nie wskazuje. Tym bardziej, że klub zajmuje 13. miejsce i zbliża się do powrotu na zaplecze.