Rewolucja na rynku transferowym. Polscy agenci kontra PZPN. Zakładają własną organizację [NASZ NEWS]

Rewolucja na rynku transferowym. Polscy agenci kontra PZPN. Zakładają własną organizację [NASZ NEWS]
Artur Kraszewski/APPA/PressFocus
W przyszłym tygodniu dojdzie do nowej inicjatywy w polskiej piłce - ma powstać Stowarzyszenie Licencjonowanych Agentów Piłkarskich. Menadżerowie chcą mieć słyszalny głos w rozmowach z Polskim Związkiem Piłki Nożnej w obliczu rewolucji dotyczącej ich działalności, która nastąpiła w październiku, a z którą federacja radzi sobie dość nieudolnie.
Aby od 1 października 2023 r. legalnie działać jako agent piłkarski należy zdać egzamin i posiadać licencję FIFA. Wyjątek stanowią agenci, którzy uzyskali licencję przed 2015 r., gdy światowa federacja piłkarska luzowała przepisy.
Dalsza część tekstu pod wideo

Agent FIFA – trudny egzamin i wysoka cena

Teraz ponownie je zaostrza, co oznacza, że aby rozmawiać z klubami i zawodnikami w sprawie transferów, należy posiadać licencję. W związku z nowymi regulacjami Polski Związek Piłki Nożnej zorganizował w tym roku dwa terminy egzaminów - kwietniowy i wrześniowy - do których podeszło aż 135 chętnych. Uczestnicy zdawali test w języku obcym: angielskim, francuskim lub hiszpańskim – do indywidualnego wyboru. Na każdego kandydata przypadało 20 pytań wielokrotnego wyboru. Czas egzaminu: 60 minut. Zdawalność? Mówi się o zaledwie 15-20 procent!
Choć FIFA nie pobierała opłat za egzamin, to dawała możliwość naliczania takowych poszczególnym federacjom - w regulaminie pisze nieprecyzyjnie o kwocie za organizację egzaminu. W Polsce to aż 600 dolarów od osoby - 2500 zł. W innych federacjach? Portugalia - ok. 800 zł, Turcja - ok. 200 zł, Bułgaria - 0 zł.
Międzynarodowy agent i prawnik piłkarski, Erkut Sogut, zebrał światowe dane i zauważył ogromny rozstrzał w cenniku: 50 do 1000 dolarów od osoby za egzamin. Wniosek? Przez brak jasnych wytycznych FIFA dała federacjom przyzwolenie na stworzenie sobie maszynki do zarabiania pieniędzy. Nikt nie uwierzy, że dwukrotne wynajęcie sali w Warszawie na kilka godzin to koszt ponad 300 tysięcy złotych. A sam egzamin polega na zalogowaniu się przez komputer na specjalnej platformie i jest oceniany automatycznie – czyli nie wymaga pracy egzaminatora na miejscu.

System nie działa. PZPN się tłumaczy

To pierwszy zgrzyt pomiędzy agentami a PZPN. Kolejny nastąpił w październiku, gdy nowe przepisy weszły w życie. W myśl nowych regulacji agenci piłkarscy muszą zgłaszać umowy z zawodnikami do specjalnego systemu. Mają na to dwa tygodnie od podpisania umowy z piłkarzem. W przeciwnym razie grożą im sankcje dyscyplinarnie.
PZPN udostępnił elektroniczną platformę, ale ta... nie działała aż do końca listopada. Pytaliśmy wielu agentów. Wszyscy odpowiadali to samo. Przez kilka tygodni nie dało się załadować zawartych umów, choć system powinien już działać jak należy. Niektórzy nie mogli nawet uruchomić dedykowanej dla siebie zakładki. Nie pomagały interwencje mejlowe. Zadzwoniliśmy do PZPN i zapytaliśmy o system i co? Po kilku godzinach platforma ożyła, ale znów tylko na chwilę. Federacja uspokaja i prosi agentów o czas w związku z dużymi zmianami legislacyjnymi. Zapewnia, że nie będzie z tego problemów, skoro sprawa dotyczy rynku wewnętrznego.
PZPN opracował w sierpniu nowe przepisy regulujące polski rynek transferowy. Druga strona jest zawiedziona, że nie były prowadzone żadne konsultacje w tej sprawie i nie uwzględniono jej uwag w ekosystemie, który często wysyła w świat przekaz, że agenci to największe zło piłki. Przynoszą klubom (i związkowi) duże pieniądze, a traktuje się ich jak szkodników. Na przykład proces licencyjny w żaden sposób nie uwzględnia zaległości klubów wobec agentów co do płatności prowizji. A potrafią sięgać nawet dwóch lat! Z ich środowiska płyną też uwagi, że agenci nie mają swojego przedstawiciela w Piłkarskim Sądzie Polubownym.
Duża grupa agentów piłkarskich spotka się w przyszłym tygodniu w Strykowie, gdzie najprawdopodobniej dojdzie do założenia Stowarzyszenia Licencjonowanych Agentów Piłkarskich. Menedżerowie chcą mieć słyszalny głos w środowisku, walczyć o swoje prawa, a także z agentami bez licencji, których nie wystraszyły nowe przepisy. Stowarzyszenie ma zrzeszać kilkudziesięciu menedżerów i prawników – tych z czołowych agencji jak również tych mniejszych graczy, którzy po zdaniu egzaminu dopiero zaczynają pracę.
Cel? Jeden, wspólny głos.

Przeczytaj również