Real Betis znów rządzi w Sewilli. Jak Quique Setien odmienił "biało-zieloną" część miasta?

Real Betis znów rządzi w Sewilli. Jak Quique Setien odmienił "biało-zieloną" część miasta?
YouTube
Wielu z Was z pewnością kojarzy lub słyszało o sytuacji, kiedy dwoje braci dzieli się na starszego syna - cudownego i fantastycznego oraz „gorszą” wersje – młodszy brat. Cała rodzina zawsze skupia całą swoją uwagę na „lepszym” z rodzeństwa, a drugi jest niezauważalny (chyba, że przeskrobie coś poważnego).
Podobna sytuacja od lat ma miejsce w Sewilli – większość kibiców kojarzy stolicę Andaluzji z jednym klubem (co jest dosyć zrozumiałe, przecież nazywa się tak samo) i zapomina o zielono-białej części tego pięknego miasta – Realu Betis.
Dalsza część tekstu pod wideo
26 maja 2017 nie zapowiadał niczego niezwykłego w „Perle Andaluzji”. Piątkowy poranek wyglądał całkowicie zwyczajnie, mieszkańcy jak zwykle jedli skromny posiłek w małych barach usytuowanych w wąskich uliczkach Sewilli.
Śniadania były standardowe – mała kawa, szklanka świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy, a do tego churros (smażone w oliwie podłużne ciasteczka) lub dla bardziej głodnych grillowany chleb polany oliwą i obłożony pastą z suszonych pomidorów.
Godzina 12.00, Słońce mocno dokucza, a czas płynie wolno. Absolutnie nikt nie spodziewał się, że ten dzień zmieni wszystko dla kibiców Real Betis Balompié. To właśnie tego dnia został przedstawiony nowy trener „Los Verdiblancos” – Quiqe Setien.

Setien rusza na łowy

Po zatrudnieniu w maju Quique miał pełen komfort przygotowania zespołu do kolejnego sezonu. Oprócz przygotowań taktycznych i motorycznych jego praca obejmowała oczywiście transfery.
Zakupy klubów środka stawki w La Lidze nie są najbardziej interesującą sprawą dla przeciętnego kibica piłki nożnej (nie licząc oczywiście fanów hiszpańskiego futbolu), jednak warto zwrócić uwagę na letnie okno transferowe, ponieważ przyniosło ono wymierny efekt w trakcie sezonu.
Oprócz wychowanków w klubie pojawiły się nazwiska, które nie powinny być anonimowe dla żadnego kibica:
  • Sergio Leon (środkowy napastnik) – 3,50 mln € - 11 bramek i 1 asysta
  • Cristian Tello (lewy napastnik) – 4 mln € - 6 bramek i 4 asysty
  • Ryan Boudebouz (ofensywny pomocnik) – 7 mln € - 3 bramki i 3 asysty
  • Andres Guardado (środkowy pomocnik) – 2,5 mln € - 2 bramki i 7 asyst
  • Fabian Ruiz (środkowy napastnik) – powrót z wypożyczenia – 2 bramki i 6 asyst
W sumie wydane 28 mln euro. Efekt? Obecnie 56 punktów i 5 miejsce w tabeli La Liga. Również „Los Beticos” mają bardzo dużą szansę na kwalifikację do europejskich pucharów i (co zdecydowanie ważniejsze) zakończenie sezonu na wyższym miejscu w tabeli niż Sevilla.
Setien świetnie zainwestował pieniądze przeznaczone na wzmocnienia, które przy obecnym rozmachu i tempie rozwoju rynku transferowego wydają się śmiesznie niskie.
Do całości pracy w lecie należy dodać pracę z młodzieżą, która zaowocowała debiutami wychowanków w składzie Betisu i ich realnym wpływem na grę.

Niespodziewany gość

Również zima była gorącym okresem dla klubu z Estadio Benito Villamarin. Quique chcąc rozwiązać największy problem swojego zespołu – dużą liczbę traconych goli, zdecydował się na stanowcze posunięcie. Właśnie w styczniu został dopięty drugi najdroższy transfer w historii Betisu i do Andaluzji zawitał Marc Bartra. Dla mnie ta wiadomość była ogromnym zaskoczeniem i kompletnie nie spodziewałem się przenosin Hiszpana do zielono-białej części Sewilli.
Oczywiście, na transfer wpływ miały zamach na autokar Borusii Dortmund z kwietnia 2017 i znacząca obniżka formy, która mogła być bezpośrednim skutkiem wydarzeń z ubiegłego roku. Jest to dla niego ostatnia szansa na załapanie się na samolot do Rosji, jednak Marc nie dostał powołania od Lopeteguiego na marcowe mecze towarzyskie.

Szach i Mat!

Quique Setien znany jest ze swojego zamiłowania do szachów. Tak jak kontroluje kluczowy dla tej gry środek szachownicy, tak stara się kontrolować środek pola na boisku piłkarskim. Ma obsesję na punkcie sprawowania nadzoru nad wydarzeniami i dyktowaniem swoich warunków. Przekłada się to bezpośrednio na prowadzone przez niego zespoły.
Istotną zmianą w Betisie po przyjściu nowego szkoleniowca była zmiana priorytetów w grze. Postawił na całkowitą dominację środka pola. Właśnie dlatego zdecydował się na zakup aż 4 środkowych pomocników – od Javiego Garcii (zadania destrukcyjne) po Ryana Boudebouza (kreowanie akcji).
„Los Verdiblancos” przeszli dokładnie tą samą przemianę, jaka miała miejsce w Las Palmas, gdy szkoleniowcem był Setien. Z drużyny, która była głównie „dostarczycielem punktów” stali się zespołem, który przyciąga nawet postronnego kibica polotem, finezją  i atrakcyjnym futbolem.
Zmianę widać również w statystykach podań – Betis pod wodzą Quique podaje średnio 125 razy więcej niż zespół prowadzony przez poprzedników. Również sama gra wygląda zgoła inaczej, zawodnicy są bardziej cierpliwi w rozegraniu, piłka wędruje z nogi do nogi w poszukiwaniu wolnych przestrzeni do ataku.
Setien stawia zdecydowanie na efektowność. Jego futbol ma przynosić korzystne rezultaty oraz jednocześnie być atrakcyjny dla wszystkich kibiców. Na tym polu na pewno odniósł sukces – jego drużyna zdobyła 54 bramki (zajmuje 5 miejsce w La Liga pod tym względem, na równi z Atletico Madryt).
Ma na swoim koncie również porażkę, ponieważ Betis stracił aż 53 bramki (mniej goli straciła nawet Malaga, która już oficjalnie żegna się hiszpańską ekstraklasą). Jednego Quique nie można odmówić - nie można narzekać na nudę, gdy zasiada na ławce trenerskiej.

Derby większe niż El Clásico

Symbolem obecnego sezonu już na zawsze zostaną derby Sewilli rozegrane 6 stycznia 2018 na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan. Dla każdego z kibiców Betisu to spotkanie ma większe znaczenie niż jakiekolwiek europejskie puchary, liczba zdobytych punktów na koniec sezonu czy ćwierćfinały Pucharu Króla. Zawsze liczy się tylko i wyłącznie ten mecz.
Starcie dla obu ekip urasta do rangi kultu. Uwarunkowania polityczne i społeczne spotykają się z zaciętą rywalizacją sportową, która często przekracza granice fair play. FC Sevilla ze względów historycznych utożsamiana jest jako klub elit, natomiast kibice „Los Beticos” należą do klasy robotniczej.
Można przytoczyć wiele anegdot na temat meczów rozgrywanych w Andaluzji. Jedną z nich jest finisz sezonu 1977/1978, kiedy to FC Sevilla zajmująca trzecie miejsce w tabeli specjalnie przegrała z Herculesem Alicante, co pozwoliło utrzymać się wygranym w najwyższej klasie rozgrywkowej, kosztem Betisu.
Wydarzenie to znane jest dzisiaj pod nazwą „complot de Alicante” („spisek w Allicante”). Wzbudziło to kontrowersje w całej Hiszpanii i wzniosło nienawiść pomiędzy kibicami obu klubów na wyższy poziom.
Podobnie było w tym roku. Starcie ekip ze stolicy Andaluzji było kwintesencją tego, czego kibice oczekują od tej rywalizacji. Hokejowy wynik 5:3, zwycięstwo Betisu i Quique Setien, który zapisuje się na kartach historii „Los Verdiblancos” jako zdobywca Ramon Sanchez Pizjuan. Czego chcieć więcej?

Przezwyciężyć kompleksy

Spoglądając na całą historię z perspektywy dzisiejszego dnia, przychodzi mi na myśl nagrodzony czterema Oscarami firm w reżyserii Toma Hoopera – „Jak zostać królem”. Tytułowy król – Jerzy VI (w roli Colin Frith) to właśnie Betis, który na początku sezonu absolutnie nie nadaje się na władcę (zajmował 19. miejsce w tabeli).
Nikt nie dawał szans wstydliwemu jąkale, który sam nie potrafił uwierzyć w siebie. Dopiero po spotkaniu ze specjalistą – Quique Setienem (Lionel Longue grany przez genialnego Geoffrey'a Rusha) pojawiła się możliwość i wola walki, aby przezwyciężyć kompleksy. I tak się właśnie stało, a symbolem zwycięstwa są pamiętne derby wygrane przez „Los Verdiblancos”.
Czy ta historia również będzie miała szczęśliwe zakończenie? Moim zdaniem nie. W kolejnym sezonie, jeżeli Betis zakwalifikuje się do europejskich pucharów, nie będzie w stanie rywalizować na kilku frontach i wróci do swojej normalności. Znowu będzie „gorszym” młodszym bratem, który z zazdrością będzie spoglądał na osiągnięcia starszego z rodzeństwa.
Bartosz Werwiński

@bwerwinski1

Przeczytaj również