Rafał Gikiewicz przebiera w ofertach. "Dostałem zapytanie z Włoch, czy chcę iść do wielkiego klubu"

Rafał Gikiewicz nie narzeka na brak zainteresowania. Polski bramkarz zdradził, że w tym sezonie zabiegł o niego West Ham, a ostatnio dostał zapytanie z "wielkiego klubu z Włoch".
Gikiewicz nie przedłuży wygasającego wraz z końcem czerwca kontraktu z Unionem Berlin. Tym samym stał się łakomym kąskiem na rynku transferowym, bo w ostatnich sezonach wypracował sobie świetną renomę na niemieckim rynku.
Zainteresowanie pozyskaniem 32-latka wykazywała choćby Hertha Berlin. Polak nie zamierza jednak odchodzić do lokalnego rywala Unionu.
- Z mojej strony nie ma chemii, nie ma parcia, aby zmienić czerwoną część Berlina na niebieską. Za dużo wygrałem z Unionem, żeby przez transfer i parę dutków więcej na koncie to wszystko stracić. Pieniądze są ważne, ale u mnie nie są na pierwszym miejscu. Byłem w stanie odpuścić Unionowi i zejść ze swoich oczekiwań, ale nie było chemii. Od pierwszego spotkania nie czułem, że klub chce zatrzymać swojego najlepszego zawodnika, czego nie rozumiem - mówił Gikiewicz w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą w programie "Face 2 Face".
Polski bramkarz nie podjął jeszcze decyzji, w jakim klubie będzie grać w kolejnych rozgrywkach. Ofert mu nie brakuje - kontaktowały się z nim kluby z Francji, Włoch, czy Anglii. Szansę na wyjazd do ostatniego z tych krajów miał już w tym sezonie.
- Mogłem być kolegą Łukasza Fabiańskiego. Jak złapał kontuzję, to dostałem telefon, że jeżeli bramkarz, który miał go zastąpić, obleje drugie testy medyczne, to mnie ściągną. Ale ja to od razu odrzuciłem. Wiem, jaką Łukasz ma tam pozycję. Miałem tam być tylko na parę meczów, co byłoby spełnieniem moich marzeń, ale nie wiem, co by było potem. Iść do wielkiego klubu, by być zmiennikiem, to mnie nie interesuje. Nawet przed chwilą dostałem zapytanie z Włoch, czy chcę iść do wielkiego klubu - zdradził Gikiewicz.
Polski bramkarz w bieżącym sezonie Bundesligi zaliczył 25 spotkań. Puścił w nich 41 goli, a w sześciu meczach nie dał się pokonać.