Rafał Gikiewicz odpowiedział na zarzuty w sprawie odejścia ze Śląska Wrocław. "Nikogo nie okradłem"
Rafał Gikiewicz odniósł się do afery, która wybuchła po ostatnim wywiadzie z udziałem polskiego bramkarza. Piłkarz Augsburga zaprzeczył, jakoby w rozmowach w sprawie odejścia ze Śląska Wrocław kłamał odnośnie stanu zdrowia swojej żony.
Wczoraj informowaliśmy o głośnym wywiadzie Rafała Gikiewicza. Doświadczony zawodnik stwierdził w nim między innymi, że gdyby wcześniej trenował na odpowiednim poziomie, byłby na poziomie samego Manuela Neuera.
Prawdziwe poruszenie wywołały jednak słowa dotyczące odejścia ze Śląska Wrocław. Gikiewicz stwierdził bowiem, że podczas negocjacji z klubowymi władzami dopuścił się licznych kłamstw, które miały przyspieszyć transfer do Bundesligi (więcej TUTAJ).
- Spotkałem się z prezydentem Śląska i przeobraziłem się w aktora. Mówiłem: "Nasze dziecko ma dopiero rok, ale moja żona jest już w depresji, przechodzimy bardzo trudny okres i jeśli będę musiał tu zostać, prawdopodobnie stracę żonę i dziecko". Uroniłem nawet kilka łez - rzucił bramkarz.
Piłkarz był szeroko krytykowany za swoją postawę, przede wszystkim za nadużycia względem stanu zdrowia swojej żony. Teraz główny zainteresowany odniósł się do tych zarzutów.
Rafał Gikiewicz opublikował post na Twitterze, w którym stwierdził, że jego zachowanie nie było nieczyste. Bramkarz podkreślił, że nie oszukiwał swoich przełożonych.
- O moim odejściu ze Śląska wypowiadałem się wiele razy. W tym wywiadzie po prostu za dużo powiedziałem o stanie mojej żony w tamtym czasie. A jej stan to czysta prawda. Nikogo nie okradłem wręcz przeciwnie wszystkie należne mi pensje i premie odpuściłem. Nie mam nic do dodania - stwierdził.