PZPN kontra minister sportu. Czy grozi nam zawieszenie w FIFA i UEFA?

PZPN kontra minister sportu. Czy grozi nam zawieszenie w FIFA i UEFA?
Mateusz Porzucek/Pawel Bejnarowicz/PressFocus
Tomasz - Włodarczyk
Tomasz Włodarczyk24 Nov · 10:00
W miniony czwartek Sejm przyjął nowelizację ustawy o sporcie, która znacząco wpłynie na funkcjonowanie Polskich Związków Sportowych - w tym bardzo mocno na PZPN. Nowelizacja zakłada parytet płci, czyli konieczność dołączenia kobiet do zarządu, ale też przedstawicieli zawodników kadr narodowych. Przepis to duży problem dla federacji piłkarskiej. Na linii PZPN - Ministerstwo Sportu iskrzy. Cezary Kulesza szuka dialogu, ale w ostateczności jest gotowy pójść na zwarcie i zrezygnować z dotacji ministerstwa. Grozi nam wejście komisarza i zawieszenie w FIFA i UEFA?
Relacje Polskiego Związku Piłki Nożnej i ministerstwa sportu są burzliwe od ponad roku, gdy do władzy doszła druga strona sceny politycznej. Nowy minister sportu, Sławomir Nitras, właściwie od razu tupnął nogą i zablokował powstanie bazy reprezentacji Polski w Otwocku dając do zrozumienia, że bliskie relacje piłkarskich działaczy z PIS mogą mieć swoje poważne konsekwencje.
Dalsza część tekstu pod wideo
Szorstkie obchodzenie się z rodzimym futbolem ma swoją nową odsłonę, gdy w czwartek, 21 listopada, sejm przyjął nowelizację ustawy o sporcie, która może wywrócić do góry nogami zarządzanie Polskimi Związkami Sportowymi, w tym w dużym stopniu PZPN.
Proponowane zmiany w ustawie dotyczą:
  • zrównoważonej reprezentacji płci w zarządach związków sportowych,
  • ochrony dla zawodniczek w ciąży oraz po porodzie,
  • przeciwdziałania przemocy i dyskryminacji w sporcie,
  • dodatków do stypendiów dla sportowców kontynuujących edukację.
Założenia z czterech punktów są słuszne i część projektowanych zmian może przynieść pozytywne skutki, natomiast treść znowelizowanej ustawy, czas i sposób, w jaki ma być wprowadzona, wzbudza wątpliwości i każe zastanowić się, czy aby nie jest pisana na kolanie i nie wprowadzi chaosu do działalności PZSów - głównie tych z dużymi zarządami, jak PZPN.
Kluczowa zmiana dotyczy reprezentacji płci we władzach związków, w których od teraz ma panować większa równowaga między kobietami i mężczyznami. W przypadku zarządów liczących od dwóch do pięciu osób w ich składzie ma znaleźć się nie mniej niż jedna kobieta i nie mniej niż jeden mężczyzna. Jeśli zarząd liczy więcej niż 5 członków, reprezentacja każdej z płci ma wynosić co najmniej 30 procent.
Zgodnie z postanowieniami znowelizowanej ustawy, w skład zarządu polskiego związku sportowego, za wyjątkiem zarządów jednoosobowych, musi wejść też co najmniej jeden przedstawiciel kadry narodowej w danym sporcie. Jedno miejsce dla przedstawiciela zawodników przypadać będzie na każdych siedmiu członków zarządu. Przedstawiciel ten nie będzie osobą przypadkową ani wskazaną przez odpowiednie organy - wybiorą go sami zawodnicy.
Przekładając te założenia na PZPN, który ma 18-osobowy zarząd, po kolejnych wyborach w jego skład musiałoby wejść sześć kobiet i dwóch przedstawicieli kadr narodowych. Jest to absolutnie radykalna zmiana - bez żadnego okresu przejściowego. Jeśli ustawa wejdzie w życie w styczniu, PZS-y mają na jej wprowadzenie sześć miesięcy.

Parytet płci. Brutalne zderzenie z liczbami. Kompetencje zejdą na dalszy plan?

Ministerstwo Sportu uzasadniało projekt ustawy danymi GUS z 2022 roku, które wskazywały, że kobiety stanowią 40 procent zawodniczek kadr narodowych. PZPN faktycznie prowadzi 17 reprezentacji, co daje 368 zawodników, w tym 135 kobiet, a to 36,6 procent wszystkich reprezentantów. Jeśli jednak spojrzymy głębiej na realne liczby, to perspektywa na te liczby jest diametralnie inna.
Według danych PZPN w Polsce jest 412 771 zarejestrowanych zawodników, w tym:
  • Mężczyźni - 396 124
  • Kobiety - 16 647
W Polsce jest więc tylko 4 procent grających w piłkę kobiet.
Jeśli doliczymy do tego inne dziedziny działalności piłkarskiej (działacze, sędziowie itd.), wychodzi udział w środowisku na poziomie 4,1 procent, co już stanowi ogromny problem w budowaniu przyszłych kadr. Ustawowy parytet na poziomie 30 procent wydaje się absolutnie nierealny do spełnienia, o czym PZPN pisał do ministerstwa w piśmie datowanym na 22 kwietnia 2024 roku.
Sławomir Nitras i Cezary Kulesza nieformalnie rozmawiali o tej sprawie kilkakrotnie. Ostatni raz w miniony poniedziałek na spotkaniu z klubami Ekstraklasy - jeszcze przed przyjęciem nowelizacji ustawy przez Sejm. PZPN zapewnia, że jest gotowy na ewolucję, ale nie na radykalną rewolucję. Minister sportu jest nieugięty. Ustawa w założonych proporcjach poszła do głosowania na Wiejską, a potem do prac w Senacie.
Ministerstwo Sportu: “Wprowadzając kwoty płci w zarządach, Polska idzie w ślady innych krajów Unii Europejskiej (m.in. Danii, Finlandii, Francji czy Hiszpanii), w których istnieją już podobne rozwiązania mające na celu walkę z dyskryminacją ze względu na płeć”.
W takim razie spójrzmy na zagranicę i jakie są fakty. Według wyliczeń PZPN wszystkie europejskie organizacje piłkarskie liczą 580 mężczyzn i 69 kobiet, co daje 10,6 procent statutowej liczby członków tych organów.
Największe federacje w Europie, odnoszące międzynarodowe sukcesy, gdzie rozwój kobiecego futbolu (reprezentacja i liga) jest na o wiele wyższym poziomie niż w Polsce, mają następujący skład swoich zarządów:
  • Hiszpania: 20 członków, 8 kobiet, 40% kobiet w zarządzie
  • Anglia: 8 członków, 3 kobiety, 37,5% kobiet w zarządzie
  • Niemcy: 15 członków, 4 kobiety, 27% kobiet w zarządzie
  • Francja: 14 członków, 3 kobiety, 21% kobiet w zarządzie
  • Włochy: 6 członków, 1 kobieta, 17% kobiet w zarządzie
Tylko w jednym kraju wprowadzono ustawowy parytet (w Irlandii), który odraczano kilka razy ze względu na problemy w jego realizacji.
Idziemy dalej. Szwecja - 40 procent kobiet w zarządzie wynika tam z faktu, że aż 40 procent zawodniczek stanowi ogół uprawiających piłkę nożną.
Dania - 30 procent w zarządzie ma podobną korelację do ogółu zawodniczek jak w Szwecji.
Finlandia - dwie kobiety w zarządzie.
Serbia i Słowacja - obowiązek jednej kobiety w zarządzie.
Patrząc więc na mapę Europy, Polska stałaby się obok Hiszpanii (aktualne mistrzynie świata) krajem z największą liczbą przedstawicielek płci pięknej w zarządzie federacji, nie mając jednocześnie do tego odpowiedniego zaplecza.
Na ostatnim Walnym Zgromadzeniu na 118 delegatów były dwie kobiety. AbsurDB z Weszło wyliczył, że na 260 członków zarządów wojewódzkich ZPN-ów osiem to płeć piękna. Można doliczyć do tego panie działające w klubach czy PZPN, ale to wciąż śmieszna liczba.
Skąd wziąć co najmniej sześć mocnych kandydatek chcących w ogóle startować do zarządu? Co, jeśli kobieta, która postara się o miejsce w zarządzie, dostanie minimalne poparcie, dajmy na to dwa głosy, ale i tak będzie musiała do niego wejść? Niestety z ustawy przebija jedno uwarunkowanie - płeć. Słyszymy, że same kobiety działające w piłce są tym pomysłem oburzone.
Biuro Ekspertyz i Oceny Skutków Regulacji Kancelarii Sejmu wskazało w opinii prawnej z dnia 6 listopada 2024 roku, że “może powstać wątpliwość w kontekście ingerencji w wolność zrzeszania się” i “wątpliwości w sytuacji, w której żadna kobieta nie będzie kandydować do składu zarządu PZS lub gdy zrezygnuje w trakcie kadencji”. Ale takie uwagi nie spowolniły prac nad ustawą.
Widać, że potrzeba tu szerszych konsultacji, promocji i edukacji. Ewolucji, okresu przejściowego, a nie wprowadzania zmian na rympał w sześć miesięcy, gdy zaplecze właściwie nie istnieje. To wspinaczka na Mount Everest w krótkich spodenkach.

PZPN pójdzie na zwarcie?

Według naszych informacji PZPN zaproponował ministerstwu wolniejsze zmiany. Powiązanie liczby kobiet w zarządzie z ich procentowym udziałem wśród przedstawicieli danej dyscypliny oraz pracę nad zwiększeniem liczby kobiet w organach wojewódzkich związków i klubów poprzez wprowadzenie kodeksu dobrego zarządzania. Skoro w przypadku piłki nożnej ogólny udział kobiet to cztery procent, w przyszłym zarządzie na pewno znalazłaby się jedna kobieta.
Kulesza miał bezpośrednio proponować ministrowi Nitrasowi takie rozwiązanie, ale ten je odrzuca i nie ustępuje. Ma być 30 procent i basta. W takim wypadku PZPN jest gotowy odrzucić założenia ustawy, co w pierwszej kolejności wiązałoby się z zablokowaniem dotacji z ministerstwa. To kwota w wysokości ok. 7 mln złotych, z którą federacja jest w stanie sobie poradzić. Co dalej?
Część naszych rozmówców twierdzi, że jeśli federacja piłkarska nie dostosuje się do wymogów ustawy o sporcie, może ryzykować kolejnymi konsekwencjami, a w przypadku eskalacji sporu wprowadzeniem komisarza. To z kolei na pewno wywołałoby reakcję FIFA i UEFA, które nie akceptują mieszania się polityków w działalność swoich członków. Najsurowsza kara? Wykluczenie z rozgrywek - w tym mistrzostw świata czy Europy. Ale to absolutnie najczarniejszy scenariusz.

Głos piłkarzy w zarządzie - jedna wielka niewiadoma

W nowelizacji ustawy najgłośniej jest o parytecie płci, ale w zarządzie swoich przedstawicieli mają mieć także zawodnicy kadr narodowych (w przypadku PZPN-u aż dwóch). I choć ten zapis na pierwszy rzut oka jest mniej kontrowersyjny, bo co w tym złego, aby Robert Lewandowski i spółka mieli swojego człowieka przy decyzyjnym stole, to zagłębiając się w treść ustawy, pytania rodzą się same.
Przypomnijmy treść nowelizacji:
Art. 9b.
1. W skład zarządu polskiego związku sportowego, z wyjątkiem zarządów jednoosobowych, wchodzi nie mniej niż jeden przedstawiciel zawodników kadry narodowej w sporcie, w którym ten związek organizuje i prowadzi współzawodnictwo sportowe, przy czym na każdych siedmiu członków zarządu polskiego związku sportowego wchodzi co najmniej jeden przedstawiciel zawodników kadry narodowej.
2. Przedstawiciela lub przedstawicieli, o których mowa w ust. 1, wybierają do składu zarządu zawodnicy kadry narodowej.
3. Przez zawodnika kadry narodowej, o którym mowa w ust. 1, 2 i 5, rozumie się osobę, która w okresie czterech lat poprzedzających wybory do składu zarządu polskiego związku sportowego, ale nie później niż na pół roku przed tymi wyborami, była przynajmniej raz powołana jako zawodnik do kadry narodowej w sporcie organizowanym przez ten polski związek sportowy.
W skrócie, taki sam głos w wyborze członka zarządu PZPN będzie miał Robert Lewandowski, co Maxi Oyedele. Ustawa nie precyzuje, co kryje się pod hasłem “kadra narodowa”. Czy chodzi jedynie o seniorskie reprezentacje - męskie i żeńskie - czy także młodzieżówki? Jeśli młodzieżówki, to od jakiego wieku? Piętnastego, szesnastego roku życia czy pełnoletności?
Dochodzą kolejne pytania: Jak zorganizować głosowanie? Kiedy? Jak policzyć głosy? Kto wysuwa kandydatów?
Trudno nie odnieść wrażenia, że zaproponowana nowelizacja ma wiele dziur. Rodzi więcej pytań niż odpowiedzi, a w konsekwencji ogromne problemy dla związków sportowych, by się do niej realnie dostosować w tak krótkim czasie. PZPN, naznaczony w ostatnim czasie wieloma skandalami i wpadkami, ma w tym wypadku sporo racji.
Jeśli reformować, to z głową, a tu pachnie chaosem, kłopotami i zmianami dla zmian. Kobiety-słupy w zarządach? Możliwe. Kompetencje przegrywające z koniecznością spełnienia wymogu płci? Jak najbardziej. Setki kadrowiczów nie wiedzących nawet, na kogo oddają głos? Tak.
Naprawdę nie stać nas na lepsze prawo? Jesteśmy po fatalnych igrzyskach olimpijskich, a jak na razie jedyny plan naprawczy PZS-ów zaproponowany przez polityków to parytety. Swoją drogą w kierownictwie ministerstwa sportu nie ma ani jednej kobiety.
Ustawa poszła do Senatu. Jeszcze wróci do Sejmu, a potem powędruje do prezydenta. Jeśli ten jej nie zawetuje lub nie skieruje do Trybunału Konstytucyjnego, wydaje się, że na horyzoncie mamy reformę stworzoną dla poklasku, która może przysporzyć PZPN-owi dużych problemów w codziennej działalności i na arenie międzynarodowej.
Jakby sama gra reprezentacji już takich nam nie dostarczała.
WIĘCEJ W PROGRAMIE "POGADAJMY O PIŁCE":

Przeczytaj również