Przez przepis o młodzieżowcu musiał zmienić klub. Odsłonił kulisy

Martin Konczkowski był zawodnikiem Śląska od 2022 roku. W poprzednim sezonie wystąpił w 22 meczach, strzelił gola i zanotował asystę. Wydawało się, że otrzyma nową umowę w ekipie Jacka Magiery.

Ostatecznie jednak tak się nie stało. Kontrakt nie został przedłużony, a 30-latek, już jako wolny zawodnik, trafił do Ruchu Chorzów, gdzie zaczynał swoją przygodę z piłką.

Chociaż powrót jest dla prawego obrońcy sentymentalnym, to jednocześnie niespodziewanym. Konczkowski przyznał bowiem, że jeszcze kilka miesięcy temu był pewny, że zostanie we Wrocławiu na dłużej.

- Na początku roku dostałem informację, że zostanę w Śląsku Wrocław na kolejny sezon. Wydawało się, że wypełnię limit minut i automatycznie przedłużę umowę. Na taki scenariusz się nastawiałem. Powiedziałem menedżerowi, żeby nawet nie szukał mi klubu, bo chciałem zostać we Wrocławiu. Tym bardziej, że załatwiliśmy też tu przedszkola dla moich dzieci - zdradził w rozmowie dla sport.tvp.pl.

- Po sezonie dostałem jednak wiadomość, że kontrakt nie zostanie przedłużony. Rozmawiałem z trenerem Magierą. Uzasadnił decyzję przepisem o młodzieżowcu. Zimą wydawało się, że ten przepis zostanie zniesiony, ale wiosną zostało to przyklepane. To skomplikowało moją sytuację w drużynie. Latem na prawej obronie mieli rywalizować dwaj młodzieżowcy. Pozostawienie mnie w kadrze nie miałoby sensu - dodał.

- Ruch zadziałał błyskawicznie i bardzo konkretnie. Od razu zadzwonił do mnie prezes Seweryn Siemianowski, którego bardzo długo znam, bo to on sprowadzał mnie do klubu. Od początku byłem nastawiony na przejście - podsumował.

Konczkowski grał dla pierwszej drużyny Ruchu od 2012 do 2017 roku. Do tej pory uzbierał 135 występów.