Prezes Śląska zareagował na zamieszanie wokół klubu. Oto jego wersja wydarzeń ws. rzekomego przekupstwa
Patryk Załęczny, prezes Śląska Wrocław, wyjaśnił kontrowersje wokół klubu. Działacz odniósł się do okoliczności związanych z niedoszłą nominacją Marcina Torza na stanowisko wiceprezesa.
O Śląsku w ostatnich dniach było głośno za sprawą kontrowersyjnych decyzji personalnych. Klub związał się m.in. z Michałem Sałkowskim, który miał zajmować się promocją i marketingiem.
Kibiców oburzyła jego kandydatura. Sałkowski to bowiem kibic Zagłębia Lubin, czyli lokalnego rywala Śląska. Wrocławski klub pod presją postanowił się z nim rozstać.
Do ostatnich działań klubu odniósł się Patryk Załęczny. Nowy prezes Śląska wyjaśnił sytuację z Sałkowskim.
- Znałem jego odległą przeszłość, jednak nie zdawałem sobie sprawy, że zostanie tak szybko skreślony - po prostu, wierzyłem w jego profesjonalizm i to, że swoją ciężką pracą, bo takiej się nie boi, wybroni swoją pozycję. Aby nie eskalować tego problemu, wczoraj się rozstaliśmy - podobnie jak z operatorem, który również nie został zaakceptowany, jednak dla dobra naszego klubu, dla kibiców, postanowiliśmy rozwiązać z nim umowę - wyjaśnił Załęczny.
Głośnym echem odbiła się też kandydatura Marcina Torza na stanowisko wiceprezesa Śląska. To dziennikarz, który wcześniej w bardzo ostrym tonie opisywał wydarzenia związane z klubem.
We wtorek Torz zamieścił korespondencję z ważnym miejskim urzędnikiem. Dziennikarz twierdzi, że otoczenie prezydenta Jacka Sutryka chciało go uciszyć ofertą pracy w klubie. Jego wersję przytaczamy TUTAJ.
Załęczny twierdzi, że sam złożył Torzowi propozycję dołączenia w Śląska. Jego zdaniem dziennikarz miał odpowiednie kompetencje, by pomóc klubowi.
- Byliśmy w rozmowach od kilku tygodni, wspólnie analizowaliśmy sytuację, jaką mamy aktualnie w klubie, szukaliśmy nawet pomysłów na atrakcyjne akcje marketingowe i planowaliśmy nowe kreacje, które zachęcą kibiców do jeszcze większej frekwencji. Nie ma co ukrywać, że wątek finansowy jest dość istotny, dlatego Marcin też miał wiedzę, jakie klub ma możliwości w tym zakresie. Uczciwa wymiana informacji (taką miałem nadzieję). Rozmowy były naprawdę zaawansowane, ale też pełne dobrej energii i - tak to wtedy czułem - wielkiej radości z możliwości pracy w Śląsku, która nas czeka. W ostatnich dniach - kiedy informacja zaczęła przebijać się do świata mediów i kibiców, spotkaliśmy się ze zdecydowanym sprzeciwem - zaczęło się wyciąganie jego wpisów, które nie zawsze były pochlebnymi w stronę klubu. Jeszcze kilka dni temu - podobnie jak w przypadku Michała - byłem przekonany, że fani dadzą Marcinowi szansę i będą rozliczali go z wykonywanej pracy, z zaangażowania dla Klubu, efektów, jakie przyniesie ta współpraca. Niestety, poziom niezadowolenia zdecydowanie wzrastał i sam na sobie zacząłem odczuwać negatywne efekty tych decyzji - opisał Załęczny.
Według jego relacji Torz we wtorek dowiedział się, że nie zostanie zatrudniony w klubie. Załęczny twierdzi, że dla dziennikarza mogła to być decyzja trudnao do zaakceptowania.
- Widziałem, że ta sytuacja mocno Marcina zaskoczyła, ale rozstaliśmy się w zgodzie, bez jakichkolwiek złośliwości. Po prostu mi po ludzku przykro, że nasze tygodnie wspólnych ustaleń, jak zmienić Śląsk na lepsze, totalnie legły w gruzach, kiedy w internecie pojawił się wpis Marcina o dziennikarskim śledztwie. Ja naprawdę widziałem w jego oczach zaangażowanie, chęć wielkiej współpracy. Dlatego naprawdę nie wydaje mi się, aby "praca marzeń", bo taka to też zapewne była praca dla Marcina, który przecież też kocha ten klub, była jakąkolwiek "próbą korupcji dziennikarza". Ja nie jestem politykiem, jestem po prostu osobą, która chce pracować dla dobra naszego wspólnego, Wielkiego Śląska Wrocław - podsumował Załęczny.