"Potraktowano mnie jak śmiecia. Jestem więźniem". Piłkarz Cracovii w niezwykle ostrym wywiadzie
Marcos Alvarez udzielił mocnego wywiadu dotyczącego sytuacji w Cracovii. Niemiec uważa, że jest źle traktowany przez swój klub i szkoleniowca, Jacka Zielińskiego.
Marcos Alvarez nie trenuje z Cracovią od 10 miesięcy. Niemiec swoje ostatnie spotkanie rozegrał w 2021 roku, a następnie został odsunięty od składu.
Początkowo wydawało się, że ma to związek z kontuzją piłkarza. Później jednak, już po okresie rehabilitacji, Jacek Zieliński nadal nie korzystał z usług napastnika. Co więcej, Alvarez otrzymał zakaz wstępu do klubowej sauny czy pralni.
Sprawa zawodnika wylądowała nawet w FIFA, Cracovia bowiem chciała za wszelką cenę zmusić Alvareza do odejścia z drużyny. Tak się jednak nie stało i problemy 31-latka nadal rosną. Portal "Weszło.com" informuje, że piłkarz jest pozbawiony środków do życia, a pieniądze musi pożyczać od znajomych.
- Moje problemy zaczęły się, gdy nastąpiła zmiana trenera. Za Michała Probierza przyszedł Jacek Zieliński. Mogę chyba tak powiedzieć, że byłem ulubiony piłkarzem Probierza. To on ściągnął mnie do Krakowa. Wiele ode mnie wymagał, ale też wnosiłem sporo do gry. Miałem też bardzo dobry kontrakt (...) Po przyjściu Zielińskiego od razu dotarły do mnie informacje, że będę miał problemy z grą, bo ten trener promuje młodych Polaków, a Probierz stawiał częściej na obcokrajowców. Nie traktowałem tego na poważnie. W pierwszym meczu nowego trenera wyszedłem w pierwszym składzie (...) Do treningów z zespołem mogłem już wrócić na ostatnie dwa mecze w 2021 roku. Powiedziałem trenerowi, że czuję się na siłach, by wystąpić w tych spotkaniach, ale trener był innego zdania. Stwierdził, że lepiej jeśli wyleczę się w pełni, zajmę się dzieckiem, a do drużyny powrócę w styczniu podczas obozu przygotowawczego w Turcji. Właśnie wtedy chciał mnie ze mnie skorzystać w stu procentach. Chciał mi również wtedy przekazać sposób, w jaki będziemy chcieli grać. Dotychczasowy styl mu nie odpowiadał. Dodał również, że lepiej jak potrenuje sam, bo wie, że teraz śpię mniej z powodu narodzin syna, murawa zimą w Polsce również nie jest najlepsza i nie chciał mnie dodatkowo narażać. Zaakceptowałem ten pomysł - opowiadał Alvarez w rozmowie z "Weszło.com".
- Otrzymałem telefon od Tomka Bałdysa, który poprosił, bym przyszedł do jego biura. Pokazał mi wtedy ofertę z Izraela. Popatrzyłem na nią i pomyślałem, że to żart. Zarabiałbym połowę tego, co w Cracovii, a długość kontraktu była taka sama. Powiedziałem, że to nic osobistego, ale moja córka w ciągu roku dwukrotnie zmieniała szkołę, mój syn zaczął ostatni rok nauki przed pójściem na studia, niedawno urodził mi się drugi syn, a cała rodzina przeprowadziła się tu dość niedawno, dlatego nie mogę przeprowadzać się z nimi ponownie do innego, oddalonego o setki kilometrów kraju i to na zdecydowanie gorszych warunkach. W odpowiedzi usłyszałem, że taka jest piłka i rodziny zawodników wiedzą, że muszą za nimi wszędzie jeździć. Nie zgodziłem się z tym, dlatego stwierdziłem, że wciąż obowiązuje mnie kontrakt, dopiero wróciłem do zdrowia, chcę powalczyć o skład, a jeśli mam odejść to na lepszych warunkach niż te, które mi pokazano. Na odchodne usłyszałem, że to tak nie działa i jeśli nie odejdę, nie dostanę nawet szansy na grę, ponieważ zostanę odesłany do drugiej drużyny i nie pojadę na obóz do Turcji - dodał.
- Następnego dnia trener wezwał mnie do swojego biura i powiedział: "Alva, nie jestem z ciebie zadowolony. Twoje wyniki biegowe były gówniane. Nie jesteś w dobrej formie. Myślę, że nie będziesz grał" - podkreślił Niemiec.
Alvarez przekonuje również, że Cracovia próbowała go zniechęcić na każdy możliwy sposób. Dotyczy to między innymi wspomnianego już zakazu korzystania z klubowej infrastruktury.
- Po tygodniu, w którym zauważyli, że zachowuję się odpowiednio, nie sprawiam problemów, powiedzieli mi, że nie mogę korzystać z obiektów pierwszej drużyny. Nie mogłem więcej chodzić na saunę, basen, a nawet używać z pralni (...) Tydzień po tygodniu dochodziły kolejne rzeczy. Po miesiącu okazało się, że nie otrzymałem również swojej pierwszej wypłaty. Nie otrzymałem wypłaty za styczeń. Było to w połowie lutego. Nie chciałem jednak nikomu o tym mówić. Uniosłem się honorem i nie powiedziałem nikomu, że nie otrzymałem pieniędzy. Dalej starałem się trenować najlepiej jak potrafiłem z drugim zespołem, choć nie zapewniono mi odpowiedniej opieki medycznej. Grałem na fatalnie przygotowanych boiskach. Kolejni dziennikarze dzwonili do mnie i prosili o wywiad, ale za każdym razem odmawiałem. Nie pisnąłem nawet słowem o swojej sytuacji. Nie powiedziałem żadnego złego słowa o klubie. Nic to jednak nie zmieniło. W marcu znowu nie otrzymałem wypłaty za luty - podkreślił.
- Zdecydowałem się pójść do psychologa. Chciałem zrobić to już w Krakowie, ale zacząłem się zastanawiać jak poradzę sobie z barierę językową. Nie znałem aż tylu specjalistycznych słów medycznych, dlatego odłożyłem swoją pierwszą wizytę aż do powrotu do Niemiec. Niemniej jednak moje problemy się piętrzyły. Przede wszystkim te finansowe. Musiałem płacić czynsz. Dochodziły również stałe koszty edukacji moich dzieci. Nagle zaczęła ciążyć ogromna presja na mnie. Nie chodzi wyłącznie o futbol. Z tą sobie radziłem. Musiałem wziąć odpowiedzialność za całą moją rodzinę w obliczu braku wypłaty. Miałem nowonarodzonego syna. Wciąż wizyty u psychologa są tematem tabu, ale byłem już na tyle rozbity, miałem takie problemy z moim umysłem, że musiałem udać się do niego. Dzięki pomocy psychologa uporządkowałem swoje sprawy w głowie - dodał.
- Jestem zablokowany przez przepisy PZPN. Nie mogę podpisać kontraktu z innym klubem, nie narażając się na pewne kłopoty. Pełną wolność odzyskam dopiero, gdy FIFA rozstrzygnie moją sprawę. Od końca marca nie trenowałem z żadną drużyną (...) Dziś ukaże się wywiad w Polsce, ale zamierzam zrobić to samo w Niemczech, Hiszpanii czy we Włoszech. Cracovia zachowała się bardzo źle wobec mnie. Nie okazano mi za grosz szacunku. Potraktowano mnie jak śmiecia. Odmówiono mi wszystkiego, więc finalnie, by trenować w drugim zespole musiałem wszystko robić sam, nawet prać sobie klubowe ciuchy. Mam nadzieję, że z pomocą Boga i sądu klub zostanie ukarany za swoje decyzje. Mam nadzieję, że długo utrzyma się zła opinia o Cracovii, bo za moment podobna sytuacja może spotkać kolejnych zawodników. Obecnie jestem zablokowany. Czuję się jak więzień. Moim świąteczno-noworocznym życzeniem jest znowu czuć się wolnym - podsumował Marcos Alvarez.
31-latek miał najwyższy kontrakt w zespole "Pasów". Jego zdaniem Cracovia jest mu winna kilkaset tysięcy euro.