Polski bramkarz był na celowniku FC Barcelony. "Mógł tam trafić przed Robertem Lewandowskim"
W zeszłym roku polscy kibice żyli transferem Roberta Lewandowskiego do FC Barcelony. Okazuje się, że jeszcze przed snajperem Bayernu na Camp Nou mógł wylądować inny piłkarz z naszego kraju. Mowa o utalentowanym bramkarzu.
Marcin Bułka piłkarskie szlify zbierał w warszawskiej szkółce FC Barcelony. Prezentował się tam na tyle dobrze, że mógł trafić do stolicy Katalonii. Hiszpanie byli poważnie zainteresowani transferem.
- Gdy byłem z Marcinem Bułką w Barcelonie, bo Bułka mógł być tam przed Robertem Lewandowskim, miał prawo wyboru, to po tygodniu powiedziano mi tak: „Sportowo bardzo dobrze, jesteśmy bardzo zadowoleni, ale musi jeszcze raz przyjechać do nas i to na trzy tygodnie” -powiedział Wiesław Wilczyński, prezes i właściciel Escoli Varsovia.
- Ja też się zdziwiłem, przecież już wszystko przeanalizowali. Usłyszałem: „Proszę pana, my musimy obserwować, jak on się zachowuje, co to jest za człowiek, jaką ma osobowość. Jak się zachowuje na stołówce, w hotelu” - dodał.
- Czy w Polsce ktoś tak wnikliwie analizuje? Zaprasza się 30-40 chłopaków na jakiś dzień, wstawia się ich do gry, niezależnie czy na ich pozycji, a później robi się selekcję: „Ty możesz zostać, ty i ty jedziesz do domu”. Jeśli dochodzi do rozmowy, to do bardzo krótkiej, na zasadzie oceny tego, co się działo na boisku. To jest chore - podkreślił.
Ostatecznie Bułka trafił do londyńskiej Chelsea, skąd przeniósł się do Paris Saint-Germain. Obecnie jest natomiast zawodnikiem francuskiej Nicei. Wilczyński wierzy w to, że jego były podopieczny doczeka się większej szansy w Ligue 1. Mówił o tym w rozmowie z "Polsatem Sport".
- Ubiegły sezon Marcin miał bardzo dobry, bronił karne, ale później borykał się z kontuzją barku. Teraz jest w pełni sił. Warto podkreślić, że Bułka zna pięć języków - zakończył Wilczyński.