Polscy sędziowie przyznali się do błędu w hicie. "Zamiast pomóc, przeszkodziłem" [WIDEO]
![Polscy sędziowie przyznali się do błędu w hicie. "Zamiast pomóc, przeszkodziłem" [WIDEO] Polscy sędziowie przyznali się do błędu w hicie. "Zamiast pomóc, przeszkodziłem" [WIDEO]](https://pliki.meczyki.pl/big700/559/67c23836a06cc.jpg)
W piątkowym hicie Betclic 1 Ligi Arka Gdynia zremisowała 2:2 z Wisłą Kraków. W rozmowie z TVP Sport sędziowie VAR przyznali, że popełnili błąd, nie dyktując rzutu karnego dla "Białej Gwiazdy".
Ogromne kontrowersje wzbudziła sytuacja, w której ręką we własnym polu karnym zagrał Tornike Gaprindaszwili. Paweł Raczkowski nie zdecydował się wówczas na podyktowanie rzutu karnego. Nie został też wezwany do monitora VAR.
Za wideoweryfikację odpowiadali Piotr Rzucidło oraz Tomasz Listkiewicz. Dzień po spotkaniu obaj nie kryli w rozmowie z TVP Sport, że popełnili duży błąd w ocenie całej sytuacji.
- Analizowaliśmy tę sytuację pod kątem potencjalnego rzutu karnego dla Wisły. Wiedzieliśmy, że doszło do kontaktu piłki z ręką. To nie zostało przeoczone. Piłka trafiła w rękę i teraz pojawia się kwestia interpretacji, czy mamy ruch ręki do piłki i czy ręka jest ułożona nienaturalnie. Przy analizie wiedzieliśmy, że ręka jest ułożona szeroko i odstaje od ciała. W ostatnim fragmencie zdarzenia można nawet doszukać się ruchu ręki do piłki i te kryteria optowały za przewinieniem, jednak w trakcie analizy kierowaliśmy się też tym, że zawodnik Arki był w zwarciu z obrońcą. Dla nas ułożenie ręki piłkarza Arki było w jakiś sposób usprawiedliwione, patrząc, że walczył o pozycję. Głównym aspektem dla nas przy ocenie sytuacji było to, że Gaprindaszwili tej piłki nie widzi. Patrzy w kierunku swojego rywala, a nie piłki. Ona spadła mu na rękę. Wtedy braliśmy to pod uwagę - przyznał Rzucidło.
- Te wątpliwości sprawiły, że po dogłębnej analizie nie zdecydowaliśmy się na zawołanie sędziego głównego do monitora. Po rozmowie z obserwatorem sędziów PZPN na pomeczowej analizie uważamy, że zdecydowanie więcej aspektów przemawia za rzutem karnym. Powinniśmy wezwać sędziego głównego do monitora. Ręka była ułożona w sposób nienaturalny. Zbyt mocno poszerzyła obrys ciała, nie jest współmierna do walki o pozycję. (...) Finalnie nasza decyzja była po prostu zła i wynikała z przyjęcia nieprawidłowych kryteriów - powiedział.
Zdecydowanie największe pretensje miał do siebie Listkiewicz, który razem z Szymonem Marciniakiem pracował przy najważniejszych meczach na świecie. Tym razem nie zdołał jednak prawidłowo ocenić kluczowej sytuacji.
- Nawet już po meczu, a zwłaszcza dzisiaj, kiedy na spokojnie obejrzeliśmy sytuację, widzimy, że napastnik ustawia się do piłki, a zawodnik Arki nie był w ogóle nią zainteresowany i próbuje mu przeszkodzić ręką. Do tego wykonał ruch ręki do piłki. Może nieświadomie, ale robi to. To jest nasz błąd i rzut karny. Należało zarekomendować sędziemu wideoweryfikację, żeby obejrzał wszystko przy monitorze i zmienił decyzję - stwierdził Listkiewicz.
- Przepis o ręce jest na tyle trudny i złożony, że w przepisach jest wiele kryteriów. My przyjęliśmy nieadekwatne do tej sytuacji. Największe pretensje mam do siebie, bo byłem najbardziej doświadczonym sędzią w tym gronie, po wielkich turniejach i różnych szkoleniach FIFA i UEFA. Zabrakło spokojnego spojrzenia, wszedłem na złą ścieżkę metodologiczną. Zamiast pomóc kolegom, przeszkodziłem. Jest nam przykro, ponieważ to była bardzo ważna decyzja - zakończył.