Polityczny skandal w meczu el. do EURO 2024. Piłkarze zeszli do szatni, zarządzono 50 minut przerwy [WIDEO]

Rozgrywane na obiekcie w Bukareszcie starcie Rumunii z Kosowem kończyło wrześniowe zmagania w grupie I. Po komplet punktów sięgnęli gospodarze, którzy wygrali 1:0.

W 83. minucie bramką na wagę triumfu popisał się Nicolae Stanciu. Doświadczony pomocnik mógł kończyć ten mecz z dubletem. W międzyczasie nie wykorzystał rzutu karnego. O spotkaniu odbywającym w stolicy zrobiło się głośno jednak z innego powodu.

Zaraz po upływie pierwszego kwadransa doszło do ogromnego skandalu na trybunach. Kibice reprezentacji Rumunii wywiesili dwa banery z napisami "Kosowo jest serbskie" oraz "Mołdawia jest rumuńska". Chwilę wcześniej wygwizdany został też hymn narodowy gości.

Z informacji podanej przez Emanuela Rosu wynika, że w trakcie całego meczu rumuńscy fani skandowali widoczne na obu transparentach hasła.

W wyniku napięcia, które powstało za sprawą zachowania kibiców gospodarzy, arbiter tego spotkania podjął decyzję o jego wstrzymaniu. Piłkarze wrócili do szatni. Sytuacji panującej na Arenie Narodowej w Bukareszcie nie poprawiła nawet interwencja kapitana, Nicolae Stanciu, który nie zdołał przemówić do rozsądku zagorzałych fanatyków. Kilka minut później pod sektorem kibiców gospodarzy pojawiła się policja.

Przerwa wywołana skandaliczną sytuacją na trybunach trwała około 50 minut. W ostateczności mecz udało się wznowić, choć w jego trakcie doszło do wielu niesportowych incydentów. Po jednej z akcji miały miejsce przepychanki z udziałem graczy obu drużyn.

Zamieszanie na trybunach w Bukareszcie było spowodowane kwestiami politycznymi. Rumunia jest bowiem jednym z trzech państw Unii Europejskiej, obok Hiszpanii oraz Cypru, które nie uznaje uzyskanej w 2008 roku niepodległości przez Kosowo.