Po meczu z Argentyną Francuzi doprowadzili do ewakuacji hotelu. "Myślałem, że już po mnie"
Adil Rami opowiedział w studiu "TF1" o tym, jak on i jego koledzy świętowali zwycięstwo z Argentyną w 1/8 finału mundialu. Świętowanie w pewnym momencie wymknęło im się spod kontroli i zrobiło się niebezpiecznie.
Po powrocie z meczu 15 piłkarzy poszło do restauracji w centrum miasta - w hotelu byli ponownie o 4 nad ranem. Mieli tak dobre humory, że kontynuowali imprezę w hotelu.
- Po powrocie założyłem kask i nago grałem w swoim pokoju w "Fortnite". Ci, którzy dalej imprezowali, chodzili do wszystkich pokojów, by pobudzić ludzi, ominęli tylko Didiera Deschampsa - wspomina Rami. - Słyszałem, że zbliżają się do mnie... A gdy tylko ktoś im otworzył, oni wpadali i wywracali łóżka.
- Miałem w pokoju gaśnicę. Dla bezpieczeństwa. Nigdy nie wiadomo, kiedy się przyda. Dla bezpieczeństwa przed dziećmi - dodał. - Gdy zapukali, otworzyłem, w międzyczasie założyłem spodnie. Benjamin Mendy zablokował drzwi stopą i mówi do reszty: „chłopaki, chodźcie do Adila Ramiego!”. Kiedy przyszli, krzyknąłem: „Ghostbusters!”.
Gaśnica posłużyła Ramiemu do odstraszenia kolegów. Skutki jej uruchomienia były bardzo poważne. - Gdy zobaczyłem, co zrobiłem, przeraziłem się i pomyślałem, że mnie wyrzucą. Cały korytarz się zadymił, to było szaleństwo. Wyglądało jakby to była szisza albo ktoś odpalił race na Stade Velodrome! - ocenił. - Nic nie było widać, ale w całym tym zamieszaniu wszyscy śpiewali, tańczyli i, chcąc nie chcąc, na siebie wpadali. Ale coraz trudniej się oddychało.
- Ktoś z obsługi hotelu kazał nam wyjść, mówiąc, że to toksyczne. Uruchomili alarmy, wszyscy musieli wyjść z budynku. Przyjechali policjanci i strażacy. Myślałem, że już po mnie - mówił Rami, który obawiał się wyrzucenia z kadry. Jak wiadomo, żaden z zawodników nie został ukarany w ten sposób.