Piszczek opowiedział o kulisach pracy w Borussii. "Nie spodziewałem się"
Łukasz Piszczek niedawno został asystentem Nuriego Sahina w Borussii Dortmund. W rozmowie z TVP Sport opowiedział o kulisach całej sprawy i niespodziewanej propozycji od byłego klubu.
Piszczek uczestniczy obecnie w kursie UEFA Pro i w przyszłości chce sam pracować w roli pierwszego trenera. Nie ukrywa, że początkowo miał zupełnie inne plany niż dołączenie do Borussii Dortmund.
- Planowałem, że w sezonie 2024/25 jeszcze popracuję w Goczałkowicach i ewentualnie później pójdę na profesjonalny, centralny poziom. Przez ten czas, kiedy trwa kurs, chciałem pracować w III lidze i szukać ludzi, z którymi w przyszłości stworzyłbym sztab na wyższym poziomie. A tu nagle, w czerwcu, pojawiła się propozycja z Borussii Dortmund. Stało się to podczas mistrzostw Europy, w trakcie których byłem ekspertem TVP. Po meczu z Austrią zadzwoniono do mnie z klubu, czy nie mógłbym się pojawić w Dortmundzie. Tak się składało, że z Francją graliśmy na Signal Iduna Arena. Czas między meczami wykorzystałem na rozmowy i tak zostałem asystentem Nuriego Sahina - powiedział Piszczek.
- Też się zastanawiałem, czy to już ten czas i to miejsce? Rodzinnie na pewno trudny temat – żona i dzieci są zadomowione w Polsce i zostają w kraju. Dla mnie jednak, pod względem sportowym i osoby, z którą mam pracować, czyli Nuriego Sahina, którego znam i wiem, że mamy podobną wizję futbolu – było to bardzo kuszące. Bycie asystentem w klubie mi bliskim i tej konkretnej osoby mi odpowiada. Doświadczenie, które zdobędę, może się okazać bezcenne w dalszej pracy - podkreślił.
W rozmowie z TVP Sport były reprezentant nie ukrywał, że cały czas pozostawał w kontakcie z byłym klubem. Z Sahinem doskonale zna się z boiska, ale kontakt z nim utrzymywał także później, gdy obaj skończyli piłkarskie kariery.
- Nie spodziewałem się, że w taki sposób to potoczy. Ale kiedy wiosną 2024 Nuri zostawał asystentem pierwszego trenerem Borussii przez głowę przeszło mi, że to wcale nie jest tak odległy temat, ponieważ Nuri także grał w piłkę. Grałem w BVB ponad dekadę, cały czas byłem w kontakcie z władzami klubu, bywałem na meczach, kibicowałem, schodziłem do szatni, śledziłem jej mecze. Słowem: byłem blisko - przyznał.
- Nie sądziłem jednak, że – po trenowaniu LKS Goczałkowice – od razu zostanę asystentem pierwszego trenera Borussii, ale czemu nie skorzystać z takiej propozycji? Będę zbierał doświadczenie, ale poszedłem tam wykonać solidną pracę, by Borussia miała z nas, jako teamu i sztabu, jak największy pożytek i wróciła na miejsce, na którym wszyscy ją widzą - zakończył.