Piłkarze Śląska skoczyli sobie do gardeł. "Gdyby nie trener, mogło dojść do mocniejszych rzeczy"
![Piłkarze Śląska skoczyli sobie do gardeł. "Gdyby nie trener, mogło dojść do mocniejszych rzeczy" Piłkarze Śląska skoczyli sobie do gardeł. "Gdyby nie trener, mogło dojść do mocniejszych rzeczy"](https://pliki.meczyki.pl/big700/554/67a798a5b5672.jpg)
Śląsk Wrocław w sobotę wypuścił z rąk zwycięstwo z Radomiakiem Radom. Spore pretensje do jednego z kolegów z drużyny miał Rafał Leszczyński, któremu jeszcze na boisku puściły nerwy.
Wicemistrzowie Polski byli o włos od drugiego zwycięstwa w tym sezonie PKO Ekstraklasy. Przez większość spotkania prowadzili po trafieniu Petra Schwarza z rzutu karnego.
W 81. minucie na boisku pojawił się Sylvester Jasper. Bułgar od razu zarobił żółtą kartkę, a w 89. minucie zmarnował stuprocentową okazję na drugiego gola.
Zemściło się to w doliczonym czasie gry. Wówczas do wyrównania doprowadził Michał Kaput i mecz zakończył się w efekcie remisem 1:1.
Tuż po końcowym gwizdku do Jaspera ruszył Rafał Leszczyński. Golkiper Śląska nie krył, że gdyby nie interwencja trenera, wszystko mogłoby skończyć się rękoczynami.
- Był jedną z tych osób, która mogła zamknąć mecz. Gdyby nie trener, to mogłoby dojść między nami do mocniejszych rzeczy. W szatni się zakotłowało, powiedzieliśmy sobie kilka gorzkich słów, ale na koniec przybiliśmy sobie piątkę - przyznał Leszczyński.
- Piłka nożna to emocje. W sumie cieszę się, że to się wydarzyło - skwitował z kolei Ante Simundza, gdy zapytano go o całą sytuację na konferencji prasowej.