Piłkarz Manchesteru United napadnięty we własnym domu. Wstrząsająca historia. "Chcieli nas posiekać"
Tahith Chong został piątym piłkarzem Manchesteru United, który w ostatnich miesiącach padł ofiarą napaści. Zamaskowani napastnicy włamali się do domu młodego zawodnika i chcieli ukraść kosztowności. Kulisy tej sprawy odsłania partnerka zawodnika, która porozmawiała z "The Sun".
W ostatnich miesiącach zawodnicy Manchesteru United nie mogą spać spokojnie. Regularnie informuje się o kolejnych przypadkach napaści na poszczególnych piłkarzy.
Włamano się między innymi do domu Paula Pogby, gdy przebywały w nim jego dzieci. Z podobnym zagrożeniem musiał mierzyć się Harry Maguire, który usłyszał, że pod jego posiadłością podłożono bombę.
Obecnie prasa na Wyspach skupiona jest na historii Tahitha Chonga i jego partnerki Rianny Taylor. Zamaskowani napastnicy wtargnęli do mieszkania piłkarza wypożyczonego do Birmingham City i rozpętali w nim piekło. Najbardziej ucierpiała 24-latka, którą siłą wyciągnięto z łóżka.
- Zaczęłam się niekontrolowanie trząść i myślałam, że to koszmar. Po kilku minutach zdałam sobie sprawę, że to prawda. Jeden z mężczyzn groził nam bardzo dużym nożem, a inny chwycił Tahitha za kostkę i wyciągnął go z łóżka - wyznała kobieta w rozmowie z "The Sun".
- Kolejny z nich wymachiwał kijem bejsbolowym i pytał, gdzie są nasze zegarki. Nieustannie nam grozili i mówili, że jeśli coś przed nimi ukrywamy, to nas posiekają. Byli przerażający - dodała.
- Zabrali nam nasze telefony. Skradli także mojego używanego Rolexa i torebkę od Luis Vuitton. Nie to było jednak najgorsze - od tamtej pory muszę spać przy zapalonym świetle i mam ogólne problemy z zaśnięciem. Zdiagnozowano u mnie zespół stresu pourazowego - podsumowała Taylor.
Według doniesień angielskiej prasy Tahith Chong był piątym piłkarzem w zamieszkałej przez niego okolicy, który w ostatnim czasie musiał stawić czoła włamywaczom.