Piłkarz Cadiz wyjaśnia rasistowską aferę. "To medialny cyrk"
Nie milkną echa wydarzeń z niedzielnego starcia Valencii z Cadiz. Zawodnicy "Nietoperzy" sugerowali wówczas, że doszło do rasistowskiego ataku skierowanego wobec Mouctara Diakhaby'ego. Głos w tej sprawie zabrał główny zamieszany, Juan Cala.
W 30. minucie feralnego spotkania Diakhaby podbiegł do sędziego, krzycząc, że został obrażony ze względu na swój kolor skóry. Obelgi miały wypłynąć z ust Cali, obrońcy Cadiz.
- Zostałem niesłusznie zlinczowany. Nie wiem, czy Diakhaby to wymyślił, czy po prostu źle usłyszał. Choćbym chciał, to naprawdę nie wiem - przyznał piłkarz na specjalnie zwołanej konferencji prasowej.
Po tym zdarzeniu zawodnicy Valencii zeszli do szatni i nie chcieli dalej kontynuować spotkania. Na murawę wrócili dopiero po kilkunastu minutach. Diakhaby od razu został zmieniony.
- Gramy w piłkę bez kibiców. Na stadionie jest 20-25 kamer, mikrofonów, są inni zawodnicy sędziowie i nikt niczego nie słyszał. To wszystko jest medialnym cyrkiem - stwierdził Juan Cala.
- Od 16 lat gram na profesjonalnym poziomie. Byłem w jednej szatni z Chińczykami, z piłkarzami z Afryki, z Gwinei Równikowej. Zarzuca mi się, że jestem kimś, kim nie jestem. Nie mam żadnego problemu z Diakhaby'm. W zachowaniu Valencii było sporo sprzeczności. Schodzą z boiska, potem wracają, oskarżają sędziów, a ci im zaprzeczają - podkreślił 31-latek.
Ostatecznie spotkanie zakończyło się zwycięstwem Cadiz 2:1. Po meczu Valencia opublikowała za pomocą mediów społecznościowych wpisy zawierające hasła nawołujące do walki z rasizmem.
- W hiszpańskim futbolu nie ma rasizmu. W każdej drużynie jest po pięciu zawodników o innym kolorze skóry. Wśród kolegów z drużyny nikt nie jest rasistą. Podejmę kroki prawne przeciwko ludziom, którzy naruszyli mój honor i wizerunek - spuentował Juan Cala.