Wisła Kraków, czyli patologia za patologią. Rozpływające się pieniądze, podejrzane umowy, pobicie pracownika
Krzysztof Stanowski na Weszlo.com przybliżył mechanizmy które doprowadziły Wisłę Kraków na skraj przepaści. Skala patologicznych działań jest porażająca.
Jednym z nich było wyprowadzanie pieniędzy z klubu w zastanawiających okolicznościach. Gdy Wisła sprzedała Richarda Guzmicsa, to z wynegocjowanego miliona euro otrzymała tylko... 350 tysięcy. Pozostałe środki pochłonęły rozmaite prowizje. Rozpłynęła się także część zysku z transferu Petara Brleka do Genoi. Według Stanowskiego w transakcji uczestniczyła... partnerka Grzegorza Z., ps. "Zielak", czyli jednego z liderów grupy Sharks. Mężczyzna w 2018 roku został aresztowany przez CBŚ.
Zdumienie budzą też środki wypłacane członkom poprzedniego zarządu Wisły. Damian Dukat w najlepszym miesiącu otrzymał aż... 95 tysięcy zł brutto. Rekordowa wypłata dla Marzeny Sarapaty to 70 tysięcy złotych. Korzystali też ich bliscy: partnerka Dukata odpowiadała za sprzątanie w klubie, mąż Sarapaty - za wydawanie programów meczowych. Co istotne, działacze podjęli próbę znalezienia nowego właściciela klubu dopiero, gdy zabrakło pieniędzy na ich wypłaty.
Według Stanowskiego w Wiśle istniała też funkcja asystentki zarządu. Powierzono ją... partnerce życiowej członka grupy Sharks, który przebywał w więzieniu, co miało stanowić formę swoistej zapomogi dla kobiety. Na porządku dziennym były spotkania gangsterów z władzami klubu, którzy wskazywali, z jakimi firmami należy podpisywać umowy.
W klubie dochodziło też do innych zastanawiających wydarzeń. Jeden z młodych pracowników działu sportowego, który obserwował działania transferowe, nazwał Manuela Junco, ówczesnego dyrektora sportowego Wisły, złodziejem. W odpowiedzi został dotkliwie pobity przez innego pracownika klubu, który nadal funkcjonuje w jego strukturach.