Papszun po porażce z Legią: Cieszę się, że strzeliliśmy gola honorowego

Raków Częstochowa przegrał na wyjeździe z Legią Warszawa 1:3 w niedzielnym meczu PKO Ekstraklasy. Marek Papszun, trener beniaminka, powiedział, że chciał, aby jego podopieczni nie zmienili swojego stylu gry na Łazienkowskiej i zostali za to szybko skarceni.
- Myślę, że widać było, która drużyna była lepsza. Legia wygrała zasłużenie, sprawa jest jasna. Ciężko jest, przegrywając 0:2 po 10 minutach, nawiązać równorzędną walkę. Niewiele byliśmy w stanie zrobić - powiedział Papszun na pomeczowej konferencji prasowej.
- Bardzo się cieszę, że moi zawodnicy potrafili wyjść z twarzą i strzelić gola honorowego. Nie byliśmy zbyt dobrze przygotowani do tego meczu, winę biorę na siebie. Zmiana w 30. minucie świadczy o tym, że sam nie pomogłem drużynie. Teraz przed nami przerwa na kadrę. Chcieliśmy zagrać swoją piłkę i pójść na wymianę z Legią, ale dość szybko zostaliśmy powaleni na deski - dodał.
- Można brzydko grać i też przegrywać. Chcemy utrzymać się w PKO Ekstraklasie i trudno, żebyśmy mieli inne cele. Ładną grę i wyniki trzeba połączyć, ponieważ piłka nożna to musi być widowisko. Może obrona Częstochowy przy Łazienkowskiej zdałaby test, ale my dalej będziemy robili swoje. Myślę, że widowisko w tym meczu również było. Niestety, bez naszego udziału - przyznał.
- Ciężko powiedzieć, dlaczego tak źle weszliśmy w mecz. Być może popełniłem błędy i muszę to przeanalizować. Nie obwiniam swojego zespołu i szacunek, że zdołali z tego wyjść z twarzą. Mogło to skończyć się gorzej. Przyjdzie czas na spokojną analizę. Zbiorę wszystkie dane i będę wiedział, jak wyglądało to od strony motorycznej i taktycznej. Wiadomo, że jesteśmy beniaminkiem i cała otoczka spotkania mogła wpłynąć na postawę moich zawodników - stwierdził.
Raków zajmuje 12. miejsce w tabeli ze zdobytymi sześcioma punktami. W następnej kolejce zmierzy się u siebie z Arką Gdynia.
(za legia.com).