Oszustwa futbolowe, które uszły na sucho. Bramki zdobyte ręką, nieuznane gole i inne plamy na historii piłki
Byłoby naprawdę cudownie, gdyby piłka nożna była pozbawiona różnego rodzaju nieczystych zagrań, błędów sędziowskich i innych oszustw. Jest to jednak sport kontaktowy i bardzo dynamiczny, który w ciągu wielu lat przyzwyczaił już kibiców do tego, że niektóre sytuacje niezgodne z duchem gry uchodzą w nim na sucho.
W erze technologii VAR i Goal-line trafienie zawsze zostaje uznane wtedy, gdy piłka całym obwodem przekroczy linię bramkową. Jeszcze w 2010 roku sprawa miała się zupełnie inaczej. W meczu Mistrzostw Świata w Republice Południowej Afryki pomiędzy Anglią a Niemcami, futbolówka po znakomitym strzale Franka Lamparda i odbiciu od poprzeczki wylądowała w bramce, ale arbiter nie uznał gola. Po tym spotkaniu “Synowie Albionu” pożegnali się z mundialem.
Skoro futbolowe oszustwa, to nie mogło zabraknąć Diego Maradony i jego “Ręki Boga” w meczu ćwierćfinałowym na Mistrzostwach Świata w 1986 roku w Meksyku. Argentyna mierzyła się wtedy z Anglią i wygrała 2:1, dzięki bramce strzelonej górną kończyną. Ta sytuacja przeszła już do historii futbolu.
W bardzo ważnym meczu ręką pomógł sobie również legendarny Thierry Henry. Stało się to w spotkaniu eliminacji do Mistrzostw Świata 2010, gdy Francja mierzyła się z Irlandią. Henry opanował piłkę za pomocą dłoni i posłał piłkę do Nicolasa Anelki, który zdobył decydującego w tym spotkaniu gola. Snajper później przyznał się do popełnionego czynu.
Bardzo podobne sceny miały miejsce na mistrzostwach Europy w 1992 roku. Duńczycy, grając w turnieju z “dziką kartą”, wygrali finałowy mecz z Niemcami 2:0. Jedną z bramek zdobył Kim Vilfort, który tuż przed jej strzeleniem przyjął piłkę w taki sam sposób jak Thierry Henry w spotkaniu z Irlandią.
Sędziowanie na wielkich turniejach zawsze było ogromnym problemem. Presja, prestiż i cała ich otoczka powodowały, że arbitrzy mieli splątane nogi i popełniali różne niezrozumiałe błędy. Nic nie tłumaczy jednak tego, co sędziowie robili na Mistrzostwach Świata w 2002 roku. Koreańczycy, którzy byli gospodarzami tej imprezy zajęli na niej czwarte miejsce, eliminując wcześniej m.in. Hiszpanię i Włochy.
Wszyscy, którzy mają oczy, widzieli jednak, że o sukcesie drużyny z Azji zadecydowały błędy sędziów. Najbardziej krytykowany był Ekwadorczyk Byron Moreno, który wyrzucił Francesco Tottiego z boiska za to, że ten… został sfaulowany w polu karnym rywali.
Oszukiwaniem jest również symulowanie. Pod tym względem jednym z największych krętaczy był Portugalczyk Pepe. Kiedy grał w Realu Madryt często swoim cwaniactwem wywalczał faule. Podczas udawania kontuzji po jednym z “fauli” gracza Valencii, Pepe myślał, że rywal próbuje go przeprosić i kopnął go nawet na niego nie patrząc. Tym, który do niego podszedł był jednak… Alvaro Arbeloa, czyli jego kolega z linii obrony.
Wcale nie lepszy pod tym względem był jeden z najlepszych pomocników FC Barcelony w historii, Sergio Busquets. Hiszpan to zawodnik o znakomitych umiejętnościach, ale jego symulki przeszły już do legendy. Szczególnie pamiętna jest ta z meczu z Interem Mediolan. W półfinale Ligi Mistrzów 2009/10 Busquets udał ból twarzy po uderzeniu Thiago Motty, sędzia dał się na to nabrać i pokazał Brazylijczykowi drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę.
Ostatnim na liście symulantów jest David Luiz, który w końcówce jednego z meczów z Manchesterem United wywalczył piłkę dla Chelsea poprzez udawanie faulu, po czym na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a obrońca Manchesteru, Rafael Da Silva, został wyrzucony z boiska.
I na zakończenie, polski akcent. “Biało-czerwoni” też mają swoją “Rękę Boga”, choć na o wiele mniejszą skalę. Stało się to w trakcie meczu eliminacyjnego do Mistrzostw Świata 1994. Polska grała wtedy w Łodzi z San Marino i ewidentnie nie miała swojego dnia. Pierwszy i jedyny gol dla nas padł dopiero w 75. minucie i nie byłoby w tym nic złego, gdyby Jan Furtok nie zdobył go strzałem ręką. Napastnik powiedział później, że zrobił to, ponieważ był zły z powodu długo utrzymującego się bezbramkowego remisu.
Cezary Krzyżak