"Oczekujemy, że zdobył coś dla Polski, a nie dla klubu z Niemiec czy Hiszpanii". Fajdek wbił szpilkę "Lewemu"
Paweł Fajdek podczas tegorocznej Gali Mistrzów Sportu nie mógł pogodzić się z dziewiątym miejscem w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" na najlepszego sportowca Polski. Lekkoatleta w "Hejt Parku" na "Kanale Sportowym" wbił szpilkę Robertowi Lewandowskiemu.
Młociarz w zeszłym roku zdobył kolejny tytuł mistrza świata. Podczas zawodów w Eugene nie miał sobie równych, sięgając po piąty złoty medal w karierze. Wystarczyło to jednak tylko do zajęcia dziewiątego miejsce w plebiscycie na najlepszego sportowca Polski.
- Może ja przestanę wygrywać, bo im więcej mam tytułów, tym niżej spadam w tym plebiscycie. Bawcie się dobrze, na pewno lepiej niż ja - wypalił na scenie po tym, jak ogłoszono jego lokatę.
Później Fajdek udzielił jeszcze kilku głośnych wywiadów w mediach. Teraz do całej sprawy wrócił w "Hejt Parku" na antenie "Kanału Sportowego". Wbił przy tym szpilkę Robertowi Lewandowskiemu.
- Mamy plebiscyt na najlepszego polskiego sportowca w Polsce, czyli oczekujemy, że on coś dla Polski zdobył, a nie dla klubu z Niemiec czy Hiszpanii. Jeżeli mamy króla strzelców Ekstraklasy i jest Polakiem, to on powinien być nominowany - stwierdził.
Fajdkowi nie podoba się też to, w jaki sposób wybierany jest zwycięzca plebiscytu. Głosy należą bowiem do kibiców. Lekkoatleta obawia się o to, czy w przyszłości zwycięzca nie kupi sobie głosów.
- Nie powinno się mówić, że kibice mają decydujący głos, jeżeli ktoś 30 tysięcy głosów wykupuje sam. Nie trzeba wydać wielkich pieniędzy, żeby ten plebiscyt wygrać. Obawiam się, że coś takiego kiedyś się stanie - powiedział.