Niemcy wbili szpilkę FC Barcelonie po występie Lewandowskiego. "Zajączek musi im zostawić worki z pieniędzmi"
Robert Lewandowski w niedzielnym meczu z Arminią Bielefeld nie zdołał trafić do siatki, ale zaliczył asystę przy trafieniu Jamala Musiali. Niemieckie media mają mieszane odczucia na temat występu Polaka.
Niewiele brakowało, aby "Lewy" cieszył się w 30. kolejce Bundesligi z błyskawicznego gola. Po interwencji bramkarza piłka odbiła się jednak od poprzeczki, słupka i wyszła w boisko, nie przekraczając linii bramkowej.
Ostatecznie Polak nie trafił do siatki, choć miał wpływ na samobójczą bramkę rywali. W końcówce zaliczył natomiast asystę. Portal "Spox.com" przyznał mu "trójkę" w sześciostopniowej skali (w Niemczech to "jedynka" oznacza klasę światową, a "szóstka" występ poniżej krytyki.
- Najlepsza faza początkowa Lewandowskiego od tygodni, ciągle był odnajdywany przez kolegów. Miał szanse w pierwszej połowie, mógł dać zespołowi prowadzenie - napisano.
Dziennikarze "Suddeutsche Zeitung" odnieśli się natomiast do medialnych plotek, łączących Polaka z FC Barceloną. Wbili przy tym szpilkę hiszpańskiemu zespołowi.
- Najpierw trafił w poprzeczkę, a potem "zmusił" Laursena do strzelenia samobójczego gola. Zajączek Wielkanocny musiałby zostawić w Barcelonie worki pełne pieniędzy, żeby ich było stać na Lewandowskiego. W Bielefeld pojawiły się oznaki, że w tym roku nie zdoła powtórzyć wyczynu z poprzedniego sezonu, gdy strzelił 41 bramek - czytamy.
- To nie była dobra gra supergwiazdy - stwierdzili z kolei dziennikarze portalu "Sport.de". Zwrócili uwagę na niewykorzystaną sytuację Lewandowskiego z pierwszej połowy i to, że długimi fragmentami spotkania wyglądał na zirytowanego.