"Nie zamierzam dzwonić". Bayern nie będzie kusił czołowego trenera świata. Klub ma "nietypowe pomysły"
Bayern Monachium szuka nowego trenera. Max Eberl wyjaśnił, jak klub pracuje nad wyborem następcy Thomasa Tuchela.
Klamka zapadła. Tuchel odejdzie z Bayernu po zakończeniu sezonu. W Monachium przepracuje tylko nieco ponad rok.
Niemieckie media nieustannie spekulują nad tym, kto przed kolejnymi rozgrywkami przejmie Bayern. Klub, jak przyznaje Eberl, wciąż nie wyszedł poza fazę wewnętrznych dyskusji.
- Obecnie nie mamy planu A, B i C. Analizujemy sytuację, zastanawiamy się, którzy trenerzy pasują do naszego klubu. Mamy listę, którą chcemy przepracować - powiedział Eberl.
Według mediów Bayern chciałby zatrudnić Xabiego Alonso, który z rewelacyjnymi efektami prowadzi Bayer Leverkusen. Hiszpan w przeszłości był związany z klubem z Monachium - grał w nim od 2014 do 2017 roku. Eberl nie chciał jednak zdradzić, czy to główny cel Bawarczyków.
- Na naszej liście są więcej niż cztery nazwiska, ale na pewno nie 40. Naszym obowiązkiem jest wszystko przemyśleć. Są też pomysły nietypowe. Wymieniamy się ideami. Chcemy ustalić między sobą jak najwięcej, a na koniec przeprowadzić dwie lub trzy rozmowy - wyjaśnił członek zarządu Bayernu.
Członek zarządu Bayernu przyznał, że na liście znajdują się szkoleniowcy, o których nie mówiło się w mediach. Zdradził, że nie jest brany pod uwagę Sebastian Hoeness, który niedawno przedłużył kontrakt z VfB Stuttgart.
- Gdybym miał wprowadzać ograniczenia dotyczące języka, wieku czy kariery trenerskiej, to popełniłbym błąd. Chcemy trenera, który nie będzie pracował krótkoterminowo. Częste zmiany były problemem klubu - ocenił Eberl.
Wraz z końcem sezonu pracę w Liverpoolu zakończy Juergen Klopp. Eberl współpracuje z tym samym agentem, co 56-latek. Nie chce jednak wykorzystywać tej sytuacji i nie będzie nawet sondować możliwości sprowadzenia charyzmatycznego szkoleniowca do Monachium.
- Wiem, co znaczy, kiedy Klopp mówi, że kończy mu się energia. Sam przez to przeszedłem. Kiedy ktoś tak mówi, praca znajduje się na drugim miejscu. Na pierwszym jest człowiek. Dlatego nie zamierzam do niego dzwonić - podkreśla Eberl.