"Nie wierzę, że takie coś może się wydarzyć w Ekstraklasie". Salamon grzmiał po kontrowersji w meczu Lecha
Wielka kontrowersja w meczu Lecha Poznań z Pogonią Szczecin. - Nie wierzę, że takie coś może się wydarzyć w Ekstraklasie - grzmiał Bartosz Salamon.
Do sytuacji doszło w końcówce pierwszej połowy. Z kontrą wychodził Afonso Sousa, ale wpadł w niego Kostas Triantafyllopoulos. Sędzia Paweł Raczkowski kazał grać dalej. Gdy doszło do przerwy w grze, nie znalazł powodu, by ukarać kartką zawodnika Pogoni. Piłkarze i trenerzy Lecha nie mogli uwierzyć w taki werdykt.
Sytuacja jest o tyle zaskakująca, że gdyby nie faul, Lech znalazłby się w znakomitej sytuacji na połowie Pogoni. W dodatku Triantafyllopoulos grał już z żółtą kartką.
Decyzję Raczkowskiego tłumaczył Łukasz Rogowski, ekspert sędziowski "Interii".
- W tym momencie mamy przerwanie korzystnej akcji, czyli kartkę żółtą. Sęk w tym, że akcja nie została przerwana, bo arbiter dał korzyść. I to właśnie dlatego nie widzieliśmy drugiej żółtej kartki dla piłkarza Pogoni - pisał Rogowski.
Adam Marchliński, który komentuje mecz w CANAL+, w trakcie transmisji przytoczył opinię Adama Lyczmańskiego, eksperta sędziowskiego stacji. Według niego Triantafyllopoulos powinien zostać wyrzucony z boiska.
Zbulwersowany decyzją Raczkowskiego był Salamon. Obrońca Lecha w przerwie udzielił bardzo ostrego wywiadu telewizji CANAL+.
- Nie ma o czym mówić, wszystko było jasne. Nie wierzę, że takie coś może się wydarzyć na boiskach Ekstraklasy. Skoro obrońca ma zółą kartkę, popełnia faul taktyczny na drugą żółtą, to nie widzę sensu dawania przywileju korzyści. Przerywa się grę, daje drugą kartkę, jest czerwona i gramy w przewadze przy 1:0. To niewytłumaczalne. Nie potrafię wyrazić tego, co czujemy. Uważam, że to wielki skandal, ale nic na to nie poradzimy - mówił Salamon.
Na emocje piłkarza Lecha wpłynął również fakt, że Pogoń w końcówce pierwszej połowie wyrównała. Gola z rzutu karnego strzelił Grosicki.