Nie trafił karnego i padł ofiarą kibiców. Szokujące wyznanie snajpera po kosztownym pudle
Patrick Bamford nie trafił karnego w meczu Leeds United o utrzymanie w Premier League. Kibice zespołu postanowili zareagować na pudło Anglika i pojawili się przed jego domem.
13 maja ubiegłego roku Newcastle zmierzyło się z Leeds United w ramach jednej z ostatnich kolejek Premier League. "Pawie" potrzebowały zwycięstwa, aby utrzymać się w lidze.
W 28. minucie Patrick Bamford stanął przed szansą na podwyższenie prowadzenia Leeds. Anglik podszedł do wykonania rzutu karnego, jednak jego strzał został obroniony przez Nicka Pope’a.
Ostatecznie rywalizacja zakończyła się rezultatem remisowym 2:2. Finalnie "Pawie" nie utrzymały się w Premier League.
Bamford podczas podcastu "My Mate's A Footballer" w BBC zdradził, że po meczu z Newcastle spotkała go nieprzyjemna sytuacja. O wydarzeniu dowiedział się od swojej partnerki, Michaeli.
Kobieta zadzwoniła do piłkarza i poinformowała, że przed ich domem znajdują się rozwścieczeni kibice. Wspomniane osoby stały przed rezydencją zawodnika przez kilkadziesiąt minut.
- Kiedy podjechałem pod dom, nie mogłem nawet przejechać przez bramę, ponieważ blokowały ją dwa samochody. Postanowiłem uchylić szybę. Gdy to zrobiłem, oni zamknęli szyby w swoich samochodach i po prostu zaczęli się na mnie patrzeć. Potem wjechałem przez bramę, którą otworzył mój ojciec, a oni odjechali - zaczął Bamford.
Zdaniem Anglika wizyta kibiców przed domem była pokłosiem słabych wyników drużyny. 30-latek był zdenerwowany zaistniałą sytuacją.
- Wydaje mi się, że doszło wtedy do kulminacji wydarzeń z tamtych tygodni. Otrzymałem za nie wiele krytyki. Sposób, w jaki wyrazili swoją frustrację, był szalony. Zadzwoniłem do psychologa sportowego, Davida, dosłownie zaraz po tym, jak pojawili się przed naszym domem. Zapytał: "Jak się czujesz?". Powiedziałem: "Nie jestem zdenerwowany z powodu agresji, jestem zły, że ktoś przyszedł pod mój dom i tak się zachował" - mówił Anglik.
30-latek zdradził, że tuż po niespodziewanym zdarzeniu, władze klubu postanowiły zaoferować mu pomoc. Dom zawodnika został objęty ochroną.
- Klub okazał mi pomoc. Dom był pod ochroną przez kilka nocy. Myślałam, jak wyjaśnię Michaeli, że nic nam nie zagraża, skoro naszego domu pilnuje ochrona z psem stróżującym. Sytuacja Leeds była koszmarna. Wyglądało na to, że spadniemy i w końcu do tego doszło. Przejawy agresji były na tyle poważne, że grożono mojej rodzinie, a nawet mojej małej córeczce - dodał piłkarz.
W wyniku napływu negatywnych wiadomości, Bamford postanowił zawiesić konto na Twitterze. Po pewnym czasie Anglik wrócił do aktywności w serwisie.