"Nie mam na to wpływu". Polak tłumaczy się z pracy dla rosyjskich oligarchów. Ta decyzja zdziwiła wielu
Od początku sierpnia Artur Płatek pracuje w Botewie Płowdiw, gdzie pełni funkcję dyrektora sportowego. Teraz Polak tłumaczy się ze swojej decyzji, która zdziwiła wiele osób w związku z powiązaniami bułgarskiego klubu z rosyjskimi oligarchami.
Botew Płowdiw to bułgarski klub zarządzany przez Antona Zingarewicza. Rosyjski oligarcha jest zwolennikiem działań Władimira Putina. W związku z popieraniem dyktatora cała rodzina rzeczonego działacza została objęta sankcjami przez Ukrainę. Więcej na ten temat przeczytacie TUTAJ.
W sierpniu wspomniany klub nawiązał zaskakującą współpracę z Arturem Płatkiem. Były skaut Borussii Dortmund oraz trener Jagiellonii Białystok przyjął posadę dyrektora sportowego.
Taki ruch ze strony postaci rozpoznawalnej w polskim futbolu spotkał się z powszechnym oburzeniem i dezaprobatą. Teraz sam główny zainteresowany starał się wytłumaczyć swoją kontrowersyjną decyzję.
- Dziwi mnie, dlaczego media tak interesuje ten temat. Dla mnie to co najmniej śmieszne, że nie pisze się o sporcie, tylko wyciąga się wątki, na które nie mam wpływu. Podjąłem pracę w klubie, który ma pewne cele. Mnie polityka totalnie nie interesuje. Podgrzewanie atmosfery w ten sposób jest niepotrzebne - ocenił w rozmowie z portalem "WP Sportowe Fakty".
- Syn wysłał mi zdjęcia, co pisze się w Polsce na temat mojego wyboru. Mogę się tylko uśmiechnąć. Odpowiem tak: mam sporo pracy i na tym się skupię. Są tutaj zawodnicy z krajów europejskich, jest jeden z Polski, są chłopcy z Afryki i Bułgarzy, dlatego zupełnie nie rozumiem, w czym jest problem - dodał.
Botew Płowdiw w istocie jest reprezentowany przez jeszcze jednego Polaka - z Arki Gdynia ściągnięto 31-letniego Daniela Kajzera. Obecnie ekipa z Bułgarii zajmuje 13. miejsce na najwyższym poziomie rozgrywkowym w kraju.