Najlepszy mecz w historii Ligi Mistrzów? Kolosalna dramaturgia i kontrowersje po latach

Najlepszy mecz w historii Ligi Mistrzów? Kolosalna dramaturgia i kontrowersje po latach
Źródło: YouTube / UEFA
Co to był za mecz Ligi Mistrzów! I to w dodatku finał. Nic dziwnego, że przeszedł do historii, a przez wielu uznawany jest za najlepsze spotkanie w historii rozgrywek.
W dziejach Ligi Mistrzów odbyło się wiele spotkań obfitujących w ogromne emocje, znakomite bramki i serie nagłych zwrotów akcji. Tylko jedno z nich było jednak finałem tych rozgrywek. Chociaż niedługo miną od niego dwie dekady, nadal gości w głowach kibiców.
Dalsza część tekstu pod wideo
Swoją drogą, trudno znaleźć w pamięci zjawisko, którego nigdy nie doświadczyli oglądający Ligę Mistrzów. W pierwszej chwili wydaje się, że widzieliśmy już wszystko. Gole z połowy, efektowne samobóje, błyskawiczne czerwone kartki, momenty absolutnej ekstazy przemieszanej z goryczą porażki. Fani zasiadający do finału w 2005 roku - starcia Milanu z Liverpoolem - najprawdopodobniej myśleli identycznie.
Dostali jednak potężnego "gonga" już w pierwszej minucie. W prawym sektorze boiska przewinił Traore. Sędzia podyktował rzut wolny, do którego podszedł Pirlo. Perfekcyjne dośrodkowanie w pole karne dotarło do Maldiniego, a ten mocnym strzałem otworzył rezultat po kilkudziesięciu sekundach. Milan wyszedł na prowadzenie.
Rafael Benitez musiał reagować nie tylko na nagłą zmianę wyniku, ale i kontuzję. Już w pierwszej połowie Kewell opuścił boisko. Zmienił go Smicer. A podopieczni Carlo Ancelottiego wciąż nacierali.
Stambulskie Atatuerk płonęło już wtedy, ale w 38. minucie zapłonęło jeszcze bardziej. Garcia wpadł w pole karne Milanu i miał dobrą sytuację, aby odegrać do stojącego naprzeciw bramki Barosa. Ofiarnie wślizgiem interweniował Nesta, jednak piłkarze Liverpoolu sugerowali, że piłka dotknęła ręki obrońcy. Arbiter pozostał natomiast niewzruszony, zaś "Rossoneri" wyruszyli z błyskawiczną kontrą.
Po akcji środkiem napędzonej przez Kakę piłka trafiła do wbiegającego w "szesnastkę" Szewczenki. Ten nie był na pozycji spalonej - opanował futbolówkę i zagrał wzdłuż bramki do nadbiegającego nieopodal Crespo. Ten nie mógł zaś zmarnować okazji do pokonania Dudka w tak prostej sytuacji. Trafił na 2:0.
Po chwili Crespo mógł ponownie świętować. Niewinna wymiana futbolówki w strefie obronnej znowu zmieniła się w sytuację strzelecką. Kaka dotknięciem czarodziejskiej nóżki zagrał kilkudziesięciometrowe prostopadłe podanie do napastnika "The Reds", zaś ten zabawił się z Dudkiem, posyłając ciętego loba. Do przerwy było więc 3:0 dla Milanu.
Wydawało się, że Liverpool nie jest się w stanie podźwignąć z takiego obrotu spraw. Cierpliwi nie przełączali jednak odbiorników na "Studio Lotto", zamiast tego trwając przy drugiej części gry, a ta rozpoczęła się wręcz bajecznie dla przeciwników pewnego siebie Milanu.
W 54. minucie Alonso posłał precyzyjne podanie do nadbiegającego lewą stroną Riise. Pierwsza centra skrzydłowego odbiła się od Cafu - jednak druga poszybowała w pole karne. Tam najwyżej wyskoczył Gerrard, którzy przywrócił Liverpoolowi cień nadziei na zniwelowanie poważnej straty.
Momentalnie "The Reds" potwierdzili, że rozkręcili się na dobre. Smicer posłał bombę z dystansu, która jakimś cudem przedarła się pomiędzy defensorami i znalazła drogę do bramki bezradnego Didy. Zrobiło się 2:3.
Kibice Milanu nie potrafili uwierzyć w to, co stało się w 59. minucie. Carragher ruszył odważnie, do przodu, znajdując Barosa balansującego na linii pola karnego. Ten odegrał do wchodzącego z drugiej linii Gerrarda, jednak późniejsza legenda Liverpoolu została sprowadzona na ziemię przez Gattuso. Nie mogło być inaczej - karny. Dida obronił uderzenie Alonso, lecz nie miał szans wobec dobitki. 3:3.
"Rossoneri" mogli jednak wyjść z bagna obronną ręką. Po płaskim dograniu Kaki z lewego skrzydła Dudek obrócił wniwecz okazję bramkową Crespo. Kolejny strzał Szewczenki zablokował Traore. Po chwili kolejną sytuację miał Kaka, jednak tym razem wyborną interwencją popisał się Carragher.
W dogrywce działo się dużo, jednak brakowało konkretów. A gdy były konkrety, pojawiał się Dudek. Bramkarz w fenomenalny sposób zastopował m.in. Crespo. Potrzebny był więc konkurs "jedenastek".
Początek był absolutnie fatalny dla Milanu. Serginho nie trafił nawet w bramkę. Rywale zaś nie próżnowali. Strzelanie w serii rzutów karnych otworzył Hamann. W odpowiedzi szczęścia szukał Pirlo, lecz został zatrzymany przez Dudka. Swojej szansy potężnym strzałem nie zmarnował z kolei Cisse.
"Rossoneri" byli na musiku. Szczęśliwie dla ich fanów Tomasson wpakował piłkę do siatki. Dida wyciągnął zaś strzał Riise, co pozwoliło im chociaż minimalnie wypuścić oddech. Nieco bardziej - gdy Kaka doprowadził do rezultatu 2:2. Smicer odpowiedział na to w najlepszy sposób: bombą z długiego rozbiegu.
Piąta seria miała dać odpowiedź w kwestii dalszej gry. Jeśli Szewczenko zmarnowałby swój rzut karny, byłoby po wszystkim. Tak też się stało. Następna bohaterska interwencja Dudka zaprowadziła Liverpool do triumfu w finale Champions League. "The Reds" zwyciężyli w "jedenastkach" wynikiem 3:2. Choć do dziś dyskutuje się o wielu aspektach starcia - choćby kilkumetrowych wyjściach Dudka przed bramkę - nie można odebrać mu, że stało się najlepiej zapamiętanym finałem LM w historii.
Redakcja meczyki.pl
Michał Boncler17 Sep · 10:17
Źródło: własne

Przeczytaj również