FC Bayern. Nagrania rozmowy Lewandowskiego i Kucharskiego źle odczytane? Prawnicy podważają kluczowy dowód
Sprawa rzekomego szantażu, jakiego względem Roberta Lewandowskiego miał dopuścić się jego były agent, Cezary Kucharski, z pewnością trwać będzie jeszcze bardzo długo. "Sport.pl" informuje, że prawnicy 48-latka podważają autentyczność nagrań i zarzucają drugiej stronie możliwą manipulację.
W zeszłym tygodniu portal "Business Insider Polska" opublikował kolejne stenogramy z rozmów Roberta Lewandowskiego z Cezarym Kucharskim. O ostrych wymianach zdań między tą dwójką przeczytacie TUTAJ oraz TUTAJ.
Jak informuje "Sport.pl" prawnicy Cezarego Kucharskiego zamówili szczegółową ekspertyzę nagrań, którymi dysponuje prokuratura. Łącznie są to ponad trzy godziny z rozmów byłego agenta z piłkarzem, które odbyły się w Warszawie oraz w Monachium.
Obrońcy 48-latka zwracają uwagę przede wszystkim na jeden fakt - stenogramy sporządzone przez prokuraturę są identyczne z tymi, jakie dostarczyli adwokaci Lewandowskiego. Biorąc pod uwagę długość nagrania, jest to bardzo zastanawiające.
Prawnicy Kucharskiego zamówili specjalną ekspertyzę. Według ich ustaleń rozmowa mogła przebiegać nieco inaczej, a niektóre z kluczowych słów miały zostać źle odczytane.
- Ja myślałem, że tak według sugestii twoich prawników z MWW, że tak 12-15 mln złotych. Taka była sugestia twoich prawników, którzy to widzieli, w rozmowie z moimi prawnikami - mówił Kucharski.
- Wątpię w to, ale ok. Na pewno nie podali żadnej kwoty, ale dobra - miał odpowiedzieć Lewandowski. Tymczasem według ekspertyzy zamówionej przez prawników Kucharskiego słowa "Lewego" miały brzmieć nieco inaczej.
- Wątpię w to, no ale okej. No dobra. Na pewno nie PODAŁEŚ żadnej kwoty, ale dobra - powiedział według drugiej wersji piłkarz.
Ponadto prawnicy Kucharskiego kwestionują autentyczność nagrania. Nie zostało ono bowiem dostarczone do prokuratury na oryginalnym nośniku, co powoduje, że mogło być zmanipulowane.
- Dowodem w tej sprawie powinien być oryginalny nośnik, na którym utrwalono dźwięk. To powszechna praktyka w sprawach z wykorzystywaniem nagrań audio i takie są też zalecenia biegłych z zakresu fonoskopii. W innym wypadku to jest trochę tak, jakbyśmy autentyczność banknotu stuzłotowego badali na podstawie jego odbitki ksero - tłumaczy Krzysztof Ways.