Mógł zostać bohaterem, ale wolał dyskutować z sędzią. W trakcie akcji. Kuriozum w meczu Rakowa [WIDEO]

Mógł zostać bohaterem, ale wolał dyskutować z sędzią. W trakcie akcji. Kuriozum w meczu Rakowa [WIDEO]
screen youtube
Raków Częstochowa zdobył pierwszy punkt w fazie grupowej Ligi Europy, po tym jak zremisował ze Sportingiem 1:1. Wynik ten ma jednak słodko-gorzki smak. Jak wyglądał to spotkanie z wysokości trybun?
Z Sosnowca, Błażej Łukaszewski
Dalsza część tekstu pod wideo
Co dziwne, nieco ponad 11-tysięczny stadion w Sosnowcu wypełnił się zaledwie na poziomie 8600 widzów. Z oczywistych względów przyjazd kibiców z Częstochowy jest mało komfortowy, ale wydaje się, że taka marka jak Sporting powinna wypełnić taki obiekt.

Szybko utracony optymizm

Czerwona kartka Vitora Gyoekeresa szybko wprowadziła stadion w poczucie dużego optymizmu, które chwilę później zostało stłumione przez bramkę Sebastian Coatesa. Osłabienie Sportingu oznaczało także osłabienie Rakowa, bo boisko opuścił Zoran Arsenić. Brak Chorwata był bardzo bolesny dla gospodarzy i nie dało się odczuć, by Raków zyskał jakąkolwiek przewagę pomimo liczebnej przewagi nad rywalem.
Sporting przez pierwszą i dużą częściej drugiej połowy w bardzo łatwy sposób wypychał Raków spod własnej bramki. Częstym obrazkiem był widok Milana Rundicia, przetaczającego piłkę pod podeszwami swoich butów.
Dało się odczuć dużo nerwowości i spięć między zawodnikami. Przykładowa sytuacja: Fran Tudor chce wybić aut i decyduje się na podanie do Rundicia. Po chwili chorwacki wahadłowy ochrzanił Gustava Berggrena za to, że ten nie pokazał się do gry.
Raków przez pierwszą część meczu był bardzo bierny. Jedyne ożywienie wywołał Srdjan Plavsić, dwukrotnie dostarczając niezłe dośrodkowania, najpierw na nogę Rundicia,później Johna Yeboah. Ale jeden z nich uderzył ponad, a drugi obok bramki. Główny wniosek po 45 minutach gry był taki:

Pozytywna odmiana

Większość meczu wyglądała na zasadzie: Raków i Sporting nie atakują rywala - jeden, bo nie umie, a drugi, bo nie musi. Na szczęście z upływem minut w drugiej połowie gospodarze nieco przyspieszali. W końcu pojawiały się realne szanse na zdobycie gola, jak ta Jeana Carlosa, gdy z bliskiej odległości odbił piłkę obok słupka.
Królem Sosnowca (i Częstochowy) mógł zostać Fabian Piasecki, który zdobył wyrównującą bramkę. Napastnik był też bliski strzelenia zwycięskiego gola - raz nawet zmieścił piłkę w siatce, ale na pozycji spalonej znalazł się Bartosz Nowak. Za drugim razem Piasecki zawalił na całej linii…
Tę sytuację zobaczycie niżej od [4:27]:
Trzeba też odnotować, że Raków w ostatnich minutach grał duetem napastników Piasecki - Ante Crnac. To zjawisko niemal niespotykane w Rakowie. Remis ze Sportingiem ma smak słodko-gorzki. Słodki, bo punkt z rywalem takiej rangi to duże wydarzenie. Portugalczycy to zespół na miarę Ligi Mistrzów. Gorzki, bo były szanse na to, by przeciągnąć szalę zwycięstwa na swoją korzyć.

Przeczytaj również